piątek, 3 czerwca 2016

Od Ady "Sen zakończył się tak szybko jak się rozpoczął" cz. 4 (cd. Ola)

Piątek, 12 października 2014 r.
- Halo? Zapomniałaś że miałyśmy się dzisiaj spotkać? - mruknęłam do telefonu.
- Ada... - mruknął rozespany głos - Jest wcześnie!
- Wcześnie! - burknęłam - Jest dziewiąta!
- Naprawdę? - powiedziała zdziwiona - Ja przed chwilą poszłam spać!
- Dobra, śpiesz się. Czekam na ciebie na przystanku w Burej Wsi.
- Okej! - dziewczyna rozłączyła się.
Oparłam się o słup w pobliżu przystanku. Przeglądnęłam szybko media społecznościowe i sprawdziłam informację o długo wyczekiwanej przeze mnie mandze.
"Dzisiaj wszyła jej następna część. Muszę skoczyć do księgarni ją kupić" (nawiasy tworzymy za pomocą cudzysłowie, a nie dwóch apostrofów. Cudzysłowie: ", apostrof: ') - stwierdziłam zadowolona.
Po około 10 dziesięciu (liczby i cyfry w op. zapisujemy słownie) minutach na przystanek przybiegła Ola.
- Jesteś wreszcie. Za 5 pięć (liczby i cyfry w op. zapisujemy słownie) minut przyjedzie autobus, i pójdziemy na to jezioro.
- Myślisz że pozwolą mi do niego wziąść wsiąść? - Ola wskazała słodkiego psa, z którym przyszła.
- Jak jest na smyczy, to spoko.
Zaczekałyśmy chwilę rozmawiając. Okazało się, że Ola zaczęła pasjonować się anime. Wymieniła kilka interesujących tytułów, i spytała mnie o ulubione mangi. Doradziłam jej parę pozycji, które mogłaby przeczytać. Po tym czasie przyjechał autobus. Zajęłyśmy miejsca gdzieś z tyłu nie przerywając rozmowy. Oparłam się o okno, uważnie oglądając znaną mi okolicę.
- Gdzie dokładnie jedziemy?
- To ładne, niewielkie jezioro. W zimie jeżdżę tu na łyżwach. W zeszłym roku pasłam tu owce, bo to niedaleko od mojego domu, ale chciałam żebyś ty też miała tu blisko. No i tydzień temu moi rodzice kupili słodką klaczkę. Będę ją tu ujeżdżać.
W tym momencie przerwał mi pies Olki. Zaczął szczekać i ocierać się o moje nogi.
- Drops, spokój! - zganiła psa właścicielka. Pies skulił się niezadowolony z braku swobody. - Kontynuuj.
- Na około tego jeziorka jest fajna łączka. Dzisiaj jest ciepło, to możemy zostać tam na dłużej. W plecaku mam trochę jedzenia, możemy sobie zrobić mini-piknik.
- Super! A ile około będziemy tam jechać?
- Jeszcze jeden przystanek.
Ostatni przystanek przebyłyśmy w milczeniu. Było nam sucho w gardle po tylu minutach rozmowy. Autobus zatrzymał się, a my szybko wybiegłyśmy. Drops szczekał zadowolony, że wreszcie może sobie pobiegać.
Przeszłyśmy jeszcze kawałek pieszo i naszym oczom ukazał się piękny widok jeziora. Mimo że cały świat powoli robił się brązowy, gdzieniegdzie na drzewach widać jeszcze było złote, a nawet zielone liście. Trawa robiła się złota, a w jeziorze mieniło się słońce.
- Tu jest naprawdę pięknie! - krzyknęła Ola. Odpięła rozradowanego Dropsa ze smyczy. Pies zaczął biegać w koło wkoło jeziora, a my przysiadłyśmy na trawie. Wyjęłam z plecaka dwie butelki wody mineralnej, kanapki z żółtym serem i szczypiorkiem oraz dwa batony czekoladowe.
Ola sięgnęła łapczywie po kanapki i zapchała sobie nimi usta.
- Nie jadłam śniadania. - wyburczała z pełnymi ustami. Zaśmiałam się. Podbiegł do nas Drops i chwycił jedną z kanapek w zęby, po czym odbiegł.
- Ej! - krzyknęłam, śmiejąc się. Pobiegłam za psem. Ten zaczął uciekać jeszcze szybciej, merdając ogonem radośnie. Nagoniłam go na głębokie jezioro, tak by nie miał drogi ucieczki. Psiak szedł przed siebie niepewnie spoglądając raz po raz na mnie. Po chwili rzucił się w wodę z kanapką. Najpierw razem z Olką zaczęłyśmy się śmiać. Dopiero po chwili zauważyłyśmy, że pies nie jest w stanie utrzymać głowy nad powierzchnią, i oddala się coraz bardziej.
- Drops! - krzyknęła do psa przerażona Ola. Skoczyłam w jego stronę psa. Woda sięgała mi do kolan. Jakoś przebrnęłam przez zimną tafle do niewielkiego beagla. Złapałam go za obroże i przyciągnęłam. Wyszłam z nim na brzeg. Psiak otrzepał się zadowolony, a ja zostałam ociekająca wodą, telepiąca się z zimna. Ola zapięła psa na smycz.
- Może pójdziemy do mojego domu? - spytałam
( Ola?)


Średnie op.
6 błędów ort. + 6 inter. = 10% (ze względu na długość podwyższam do 30%)
2