poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Michała "Czekając na burzę" cz. 6 (cd. Ewelina)

Wtorek, 16 grudnia 2014 r.
- Tak na serio? - zapytała zniesmaczona, odwracając zeszyt, wskazując szczupłym palcem punkt o zdrowym odżywianiu.
- Na takie artykuły rzuci się większość dziewczyn w twoim wieku - odpowiedziałem cicho.
- Chyba nie ja - prychnęła, zamykając notatnik. Poczułem się wyjątkowo głupio z tym, że najwidoczniej starałem się przekonać ją do pisania o czymś, o czym nie ma zielonego pojęcia i nawet nie chce się tym interesować.
 - Czyli moim zadaniem jest przeprowadzanie wywiadów, pisanie o dobrym odżywianiu i szukanie dowcipów. Tak?
- To pierwsze... Należy również do mnie. Będziemy razem przeprowadzać wywiady - mruknąłem, ponownie otwierając zeszyt na właściwej stronie i pokazując jej tabelkę z rozpiską moich zadań.
- Gapa ze mnie. Nie spojrzałam na wasze tabelki - z uśmiechem uderzyła się w czoło.
- Więc... Masz pomysł od kogo moglibyśmy zacząć? - zapytałem, ściągając plecak i drżącymi z nerwów rękoma wsadziłem zeszyt do torby. Miałem cichą nadzieję, że tego nie zauważyła. Wciąż nie przywykłem do rozmów z dziewczynami. Znaczy... mojej siostrze było bliżej do krowy, niż atrakcyjnej nastolatki, więc ona się do tego grona zdecydowanie nie zaliczała.
- Dyrektor - wypaliła.
- Od razu do niego? - Założyłem plecak. Nie ukrywałem zdumienia jej propozycją.
- Nie od razu. W pierwszej kolejności powinniśmy iść do niego.
- No dobra... - wzruszyłem ramionami, zaciskając palce na szelkach plecaka. Robiłem to zawsze, kiedy byłem zestresowany. - Zajmiesz się...
- Zajmę się pytaniami. Pójdziemy tam na najdłuższej przerwie - Przerwała mi, wodząc wzrokiem po korytarzu. Cały czas się lekko uśmiechała. Wyglądała na dużo szczęśliwszą z powodu wywiadu, niż ja.
- Wydaje mi się, że powinniśmy poinformować panią Zawieruszyńską o naszym wywiadzie.
Ewa wskazała głową na nauczycielkę, która wesoło gawędziła z szkolną woźną. Cały czas się podśmiechiwały. Pod tym względem praktycznie niczym się nie różniły od gimnazjalistek.
- Ach, tak... - szepnąłem. Następnie podeszliśmy do dwóch kobiet. Ewa próbowała zwrócić na siebie ich uwagę, jednak były zbyt zajęte rozmowami o jednym z nauczycieli. Dopiero po dobrej chwili pani Zawieruszyńska zdecydowała się zapytać, w czym rzecz.
- Mamy już przydzielone funkcje - pospiesznie wygrzebałem po raz kolejny zeszyt z plecaka i pokazałem jej tabelę.
 - No dobrze - pokiwała energicznie głową. Nigdy nie zaobserwowałem u niej podobnej nadpobudliwości. Było w tym coś dziwnie przerażającego.
- Dzisiaj przeprowadzimy wywiad z dyrektorem - dopowiedziała Ewelina.
- Yhm... No dobrze, przekażę mu, że przyjdziecie - odparła nauczycielka, nadal z trudem powstrzymując śmiech.
- Na pierwszej długiej przerwie - warknęła Ewa.
- Dobrze, dobrze - poklepała ją po ramieniu.
- Więc do widzenia - mruknęła, ciągnąc mnie delikatnie za ramię. Pozwoliłem się zaprowadzić w miejsce poprzedniej rozmowy. Dziewczyna wyglądała na wściekłą. Aż się zatrwożyłem. Zrobiłem coś źle?
- Śmianie się, no spoko, ale ona wyglądała jakby coś brała... - warknęła, krzyżując ręce na piersi. - Pytania zrobię na następną przerwę... - Rozległ się donośny dźwięk dzwonka. - Do zobaczenia.
Jeszcze przez chwilę patrzyłem, jak się oddala, a następnie sam pospieszyłem do klasy. Nie mogłem się przecież spóźnić.
Niestety do klasy wpadłem już jako ostatni. Nauczycielka posłała mi przelotne spojrzenie, ale najwidoczniej uznała, że byłem jak zwykle u nauczyciela w ważnej sprawie, więc nie zadawała pytań i pozwoliła usiąść w ławce.
***
Na następnej przerwie przypomniawszy sobie o jednej, dość istotnej rzeczy, praktycznie pobiegłem pod salę, gdzie ostatnio widziałem się z Ewą. Mieliśmy jeszcze jedną sprawę do omówienia. Kiedy byłem już niemalże na miejscu, chwycił mnie ponowny, siarczysty ból kostki. O mało nie upadłem. Kurwa. Czy zawsze musiałem mieć w życiu przerąbane? Jakoś przywlokłem się pod salę, z której dopiero po chwili wylali się uczniowie. Najwidoczniej matematyczka (którą zobaczyłem po chwili) musiała ich dłużej zatrzymać, w końcu "dzwonek jest dla nauczyciela". Kiedy zobaczyłem blondynkę, już miałem zapytać, kiedy ta wcisnęła mi do ręki zmiętą kartkę, dodając:
- Tutaj masz pytania, a teraz przepraszam. Muszę lecieć się przebrać w strój na wf .
Następnie zbiegła po schodach, tym samym znikając mi z oczu. Westchnąłem. Nagle podskoczyłem ze strachu, kiedy ktoś gwałtownie położył rękę na moim ramieniu.
- I co, stary? Czyżby dała ci kosza?
Odwróciłem się w stronę o głowę wyższego chłopaka, który cały czas się uśmiechał szeroko.
- Nat, daj spokój... Po prostu razem robimy gazetkę, ok?
- Ja też mogę? Czy może mnie nie chcecie, bo przeszkodzę wam w strefie potajemnego randkowania?
- A będziesz chciał zostawać po lekcjach, by pracować nad projektem do szkoły, z którego nagroda nie będzie równowarta zużytemu czasowi? Zachowanie może ci się podnieść tylko góra o jeden stopień.
Wyglądał na obrażonego.
- Dobra, skoro mnie nie chcecie... trudno. Dam ci spokój pod warunkiem, że będę mógł przyjść do ciebie jutro po lekcjach, bo od początku roku... a może i nawet dłużej... hm, no nie ważne, w każdym razie kompletnie nie mam pojęcia, o czym gada ta facetka od matmy.
- Darmowe korki? - zaśmiałem się nerwowo. Nat jeszcze nigdy nie był w moim domu. Moi rodzice kojarzyli go tylko z kilkukrotnych wspominek na jego temat.
- Przecież dla takiego kujona jak ty to żadna filozofia, nie? - zaśmiał się, szturchając mój bok palcem. Od razu się odsunąłem, z trudem hamując śmiech. Natura obdarzyła mnie łaskotkami w okolicach brzucha. Nat musiał od razu to zauważyć, bo jego oczy zabłyszczały.
- Niech będzie, tylko przynieś jakąś czekoladę, albo co.
- Dobra! To ja lecę na WF. Glory się wścieknie, jeśli się spóźnię.
Uśmiechnąłem się lekko, patrząc jak i ten znika mi z oczu. Podobno Glory stanowiła postrach wśród uczniów, będąc w "topce wymagających nauczycieli". Cieszyłem się, że nie mam z nią lekcji.
Rozłożyłem kartkę, którą wręczyła mi Ewa i prześledziłem wzrokiem tekst. Pytań nie było wiele, ale brzmiały całkiem w porządku. Tylko gdzieś z tyłu głowy pozostała mi myśl, że to nie zainteresuje czytelników. Że następnym razem musimy wypytać o nieco inne, bardziej intrygujące rzeczy, które zaprezentują nam naszego rozmówcę od nieco innej strony.
Zerknąłem na zegarek, który nosiłem na nadgarstku i powędrowałem pod klasę, gdzie teraz miały się odbyć moje lekcje.
***
Po lekcji polskiego powędrowałem w okolice wejścia do sali gimnastycznej. Usiadłem na ławce pod ścianą i czekałem, czekałem, czekałem... Mijało mnie wiele dziewczyn, ale żadna z nich nie była Eweliną. Jakoś nie chciało mi się wierzyć w to, że pomyliłem sale. Kilka mijających mnie nastolatek, chichotało cicho. Miałem ochotę pokazać im środkowy palec, ale wiedziałem, że to w żadnym razie mi nie pomoże. W końcu podszedł do mnie jakiś chłopak, z którym, jak widziałem, Ewa już wcześniej rozmawiała.
- Hej, jestem Oskar. Czekasz na Ewkę? - zagadał, wyciągając w moim kierunku rękę. Uścisnąłem jego dłoń.
- Michał... Tak, czekam. Już sobie poszła?
- Można tak powiedzieć... Do pielęgniarki. Jakiś chłopak ją uderzył, jak grali.
- No pięknie... - mruknąłem, zrywając się z ławki - Dzięki.
- Nie ma za co - uśmiechnął się szeroko.
Miarowym, niezbyt prędkim krokiem, żeby kostka znowu nie dała się we znaki, powędrowałem pod gabinet higienistki. Nie czekałem długo. Już po kilku minutach drzwi się otworzyły, a na mnie wpadła dziewczyna, której poszukiwałem.
- Oj, przepraszam... - mruknęła, podnosząc wzrok znad zeszytu, najprawdopodobniej od korespondencji. Zgrabnie się od niej odsunąłem, pozwalając zamknąć drzwi pielęgniarki. - O cześć, co tu robisz?
Schowała przedmiot do plecaka.
- Chciałem zapytać, co z całą stroną graficzną. Kto opracuje szablon? Porobi zdjęcia? Koniec końców nawet tego nie uzgodniliśmy. Masz może telefon z dobrym aparatem? Musimy jakoś zrobić zdjęcie dyrektorowi... Mój telefon to istny cegłofon - zaśmiałem się nerwowo.
- Um... w sumie chyba jest całkiem dobry. Szablon... skąd znasz takie nazewnictwo? - zaśmiała się - Nie wiem, sądzę, że pani Zawieruszyńska powinna się tym zająć.
- Moja siostra zajmuje się blogowaniem - powiedziałem pospiesznie - I ten... teraz mamy długą przerwę...
- O kurde, faktycznie! Musimy teraz iść przeprowadzić ten cholerny wywiad!
Pokiwałem głową, wyciągając z kieszeni kartkę z notatkami Ewy.
- Nagramy jego odpowiedzi? Tak chyba byłoby najszybciej. Później spiszemy wszystko jakoś bardziej sensownie.
Po raz kolejny potaknąłem. Gdy szliśmy do gabinetu dyrektora, zauważyłem, że Ewa nie dość, że trochę kuleje, to jeszcze się krzywi z bólu. Zaryzykowałem się zapytać:
- Co dokładniej ci się stało? To coś poważnego?
- Nie... Tylko siniak. Ten debil mi przywalił łokciem.
- Rozumiem - mruknąłem, starając się wyobrazić tę sytuację.
- A... co sądzisz o pytaniach?
- Są... dobre. Tylko brakuje mi w nich jakiegoś... hm, polotu. Czegoś, co zaskoczy - powiedziałem ostrożnie.
- Może i masz rację... Postaram się coś wymyślić. Najwyżej będziemy improwizować.
Kiedy staliśmy już niemalże pod drzwiami, mruknąłem:
- Mam nadzieję, że wyrobimy się do końca przerwy.
- Najwyżej się trochę spóźnimy - zaśmiała się. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami. - Ty pukasz, ja mówię.
Skinąłem głową i zrobiłem to, co ustaliliśmy. Już za chwilę usłyszeliśmy głos dyrektora dobiegający zza drzwi.
- Proszę!
Powoli weszliśmy do środka. Pan Letter, o którym wcześniej biadoliła z woźną pani Zawieruszyńska, siedział za biurkiem, uśmiechając się serdecznie. Dłonie miał splecione i oparte o blat.
- Dzień dobry... - powiedziałem cicho.
- To wy jesteście z tej szkolnej gazetki? Proszę, siadajcie.
Ewa usiadła jako pierwsza na jednym foteli. Okazały się być wyjątkowo wygodne.
- Tak. To nie powinno zająć zbyt wiele czasu - powiedziała pogodnie, wyciągając z plecaka smartfona. Podałem jej kartkę, a ona mi telefon, wskazując, gdzie się włącza nagrywanie. Znowu ręce mi drżały. Czy ja naprawdę muszę się tak wszystkim denerwować?

<Ewa? Wybacz, że tak długo... Teraz mam ferie, więc jakbyś odpisała, to spodziewaj się w miarę szybkiej odpowiedzi. c':>

Średnie op.
75%
4

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Od Eweliny "Czekając na burzę" cz. 5 (cd. Michał)

Wtorek, 16 grudnia 2014
Stałam pod klasą wpatrzona w mały ekran telefonu. Przeglądałam właśnie facebook'a, gdy wyczułam lekkie szturchnięcie w okolicy biodra. Gwałtownie odwróciłam się, o mało nie upuszczając telefonu na ziemię.
- Oszalałeś!? - krzyknęłam, patrząc na chłopaka zabijającym wzrokiem.
- Już dawno - stwierdził, powstrzymując się od śmiechu. Szybko zamknęłam aplikację i wyłączyłam telefon, chowając go do kieszeni. - Ten mały chce czegoś od Ciebie.
Automatycznie skierowałam wzrok w lewo, gdzie stał Michał. Uśmiechnęłam się delikatnie na jego widok. Podeszłam bliżej do niego, nie zwracając uwagi na Natiego, który posiadał widoczną chęć turlania się po podłodze ze śmiechu.
- Cześć - powiedział tonem bliskim do szeptu.
- Hej. O co chodzi? - zapytałam, ukradkiem pokazując środkowy palec do nabijającego się chłopaka.
Michał ściągnął plecak i zaczął w nim grzebać. Już po kilku sekundach wręczył mi zeszyt. 
Przewróciłam kilka kartek z bazgrołami, gdy w końcu trafiłam na tabelkę z trzema imionami: "Ewa, Michał i Zuzia". Z tego co wyczytałam to do mnie były dopisane trzy podpunkty: wywiady, poszukiwanie dowcipów i pisanie o odżywianiu. Czytając to ostatnie, na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Zgadzasz się na takie rozłożenie zajęć, czy może chcesz robić coś innego?
- Tak na serio? - odwróciłam zeszyt w jego stronę, po czym wskazałam palcem na trzy słowa.
- Na takie artykuły rzuci się większość dziewczyn w twoim wieku - zauważył, przytakując głową. 
- Chyba nie ja - prychnęłam, zwracając zeszyt chłopakowi. - Czyli moim zadaniem jest przeprowadzanie wywiadów, pisanie o dobrym odżywianiu i szukanie dowcipów. Tak? - chciałam się upewnić, żeby zapobiec późniejszym komplikacjom.
- To pierwsze... Należy również do mnie. Będziemy razem przeprowadzać wywiady - wyjaśnił, jeszcze raz otwierając zeszyt.
- Gapa ze mnie. Nie spojrzałam na wasze tabelki - strzeliłam krótkiego facepalm'a, uśmiechając się.
- Więc... Masz pomysł od kogo moglibyśmy zacząć? - wyminął temat, chowając przedmiot do plecaka.
Spojrzałam na chwilę do góry, w poszukiwaniu odpowiedzi. Pierwszą myślą byli nauczyciele...
- Dyrektor - wypowiedziałam na głos. 
- Od razu do niego? - chłopak spojrzał na mnie, z lekkim zdziwieniem.
- Nie od razu. W pierwszej kolejności powinniśmy iść do niego - uśmiechnęłam się, patrząc na niepewną minę chłopaka. 
- No dobra - mruknął niechętnie, wzruszając ramionami. - Zajmiesz się... 
- Zajmę się pytaniami - przerwałam mu, wciąż podekscytowana nowym zadaniem. - Pójdziemy tam na najdłuższej przerwie - oznajmiłam, rozglądając się po korytarzu. 
"Większość ludzi wlepia w nas wzrok... Po prostu zajebiście" - przemknęło mi przez myśl, widząc kilka lafirynd, które co chwilę drwiąco się uśmiechały. Miałam ochotę podejść i wygarnąć im kilka rzeczy...
- Wydaje mi się, że powinniśmy poinformować panią Zawieruszyńską o naszym wywiadzie - stwierdził, poprawiając szelki, które kurczowo trzymał w swoich dłoniach. 
Lekko wskazałam głową na nauczycielkę, która rozmawiała z panią woźną. Michał, powoli odwrócił się na pięcie.
- Ach tak... - szepnął, z powrotem zwracając wzrok na mnie. 
Bez dalszych rozmów podeszliśmy do dwóch kobiet, które rozmawiały ze sobą, co chwilę się śmiejąc. Stojąc przy nich, musieliśmy chwilę poczekać, aż skończą, jakże ważna rozmowę o panie Jonathanie...
- Przepraszam... - szepnęłam, lekko unosząc palec.
- Już, już, zaraz Ewelinko - zaśmiała się, przeciągając swą rozmowę ze starszą kobietą.
Przewróciłam oczami, spoglądając na Michała. Również zwrócił wzrok w moją stronę. Szybko odwróciłam głowę, zawstydzona. Może nie powiem, że nie lubię patrzeć komuś oczy, ale na pewno nie chłopakom... 
- To, o co chodzi? - zapytała, wciąż rozbawiona.
- Mamy już przydzielone funkcje - oznajmił Michał, pośpiesznie wyjmując zeszyt. 
Zapewne aby uniknąć jeszcze głośniejszego śmiechu nauczycielki, przewinął kartki od razu na stronę z tabelką. Kobieta wzięła do rąk przedmiot, przeanalizowała go wzrokiem.
- No dobrze - kiwała z entuzjazmem głową.
"Czasami zastanawiam się, czy nasi nauczyciele czegoś nie biorą..." - pomyślałam, oddychając głośno.
- Dzisiaj przeprowadzimy wywiad z dyrektorem - dodałam, odgarniając grzywkę z czoła.
- Yhm... - wciąż wpatrywała się w kartki. - No dobrze, przekażę mu, że przyjdziecie - wciąż kiwała głową.
- Na pierwszej długiej przerwie - mówiłam tonem, który był bardzo bliski warczeniu. 
Podczas gdy my, byliśmy całkiem poważni, ona co chwile się śmiała...
- Dobrze, dobrze - poklepała mnie po ramieniu.
"A co ja? Twoja koleżanka?" - już chciałam jej się odgryźć.
- Więc do widzenia - pożegnałam się, odchodząc wraz z Michałem, we wcześniejsze miejsce rozmowy.
Stojąc kilka metrów od niej, odetchnęłam z ulgą. 
- Śmianie się, no spoko, ale ona wyglądała jakby coś brała... - mruknęłam, krzyżując ręce. - Pytania zrobię na następną przerwę... - przerwał mi odgłos dzwonka. - Do zobaczenia.
Podeszłam w stronę reszty klasy. 
- A co ty tak długo gadałaś z Michałem? - usłyszałam za sobą znajomy głos Oskara.
- Na temat gazetki szkolnej - odpowiedziałam z niechęcią, widząc jak podchodzi do nas Nat...
- Uhuhu... Czuję, że coś innego nam się tu stroi - uśmiechnął się złośliwie, stając obok Oskara.
Gdyby nie fakt, że jest ode mnie wyższy, to już dawno leżałby na ziemi. Przyglądałam się mu "spode łba".
- Stroić, to ty się możesz na swój pogrzeb - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ale pocisk! - krzyknął Oskar, klepiąc Nata po plecach. - I to jeszcze dziewczyna... Wstydziłbyś się... - kiwał z przekonaniem głową.
- Wiesz co, odwal się - powiedział, widocznie znużonym głosem.
***
Kolejne czterdzieści pięć minut spędziłam wypisując na kartce pytania, które możemy zadać dyrektorowi. Nie zwracałam uwagi na nauczycielkę, która gadała... Z resztą nie wiem o czym.
- Boże... Ewa, co wychodzi w siódmym? - zapytał Oskar, zaglądając do mojego zeszytu.
Podsunęłam mu przedmiot pod nos. Kilka zadań, zawsze miałam zrobione do przodu.
- Dzięki - szepnął, a ja kontynuowałam pisanie.
"Dzień dobry, dlaczego zdecydował się pan pracować w naszej szkole?
Jak się pan czuje na stanowisku dyrektora? 
Co się najbardziej panu podoba w tej pracy?
Z jakimi największymi trudnościami spotyka się pan w swojej pracy?
Co według pana wyróżnia naszą szkołę wśród innych?"
Cały tekst przeczytałam kilka razy. Kończąc czytanie ostatniego pytania, na korytarzu rozbrzmiał dzwonek.
- Na zadanie proszę zaznaczyć sobie... Dwunaste i trzynaste - to były jedyne słowa nauczycielki, które usłyszałam na dzisiejszej lekcji.
Spakowałam wszystko, oprócz kartki, którą poskładałam i włożyłam do kieszeni. Wychodząc z klasy, od razu dostrzegłam Michała.
- Tutaj masz pytania, a teraz przepraszam. Muszę lecieć się przebrać w strój na wf - szybko przekazałam mu kartkę i ruszyłam za resztą dziewczyn do szatni.
Zeszłam po schodach na niższe piętro i już po kilku sekundach znalazłam się w niedużym pomieszczeniu. Wyciągnęłam z torby worek i przebrałam się w luźniejsze ciuchy.
- Ania, czy na pewno dobrze wyglądam? - zapytała jedna z dziewczyn, przeglądająca się w lusterku.
- Na pewno będziesz się podobała Oskarowi - podeszła do niej.
Z moich ust mimowolnie wydobył się odgłos śmiechu, podczas zawiązywania sznurówek. Te dziewczyny naprawdę mnie rozwalają...
- A ty z czego rżysz? - schowała lusterko do kieszeni. 
- No tak jakoś wyszło, że Oskar nie lubi takich pustych i napalonych lasek - prychnęłam, bez dalszego przeciągania wychodząc z szatni.
Po krótkiej rozgrzewce na sali gimnastycznej, Glory kazała nam grać w piłkę ręczną. Nie ukrywam, lubię ten sport, ale nie z tą babką... Jeżeli wykonasz o jeden krok za dużo, ona od razu to zauważy...
Zostałam przydzielona do "tej lepszej" drużyny z Oskarem, Adrianną oraz paroma innymi osobami. W drugiej były lafiryndy i jeden laluś. 
Kiedy pani Królewska dmuchnęła w gwizdek, rozpoczęła się gra. Praktycznie wszystkie bramki należały do nas... Aż do czasu, gdy ich drużyna zadała niewłaściwy ruch... Podczas gdy piłka poleciała wysoko do góry, ja i "laluś" z przeciwnej drużyny, ruszyliśmy po nią. Podskoczyliśmy w tym samym momencie... Kiedy przejęłam piłkę, chłopak dźgnął mnie z całej siły w biodro swym łokciem. Syknęłam z bólu, upuszczając piłkę i lądując prosto na ziemię. Leżąc na plecach, wpatrywałam się w blade światło lampy... Dopiero po kilku sekundach "wróciłam do siebie". Wyprostowałam się, ciągle czując ból w biodrze.
- Ewa, nic Ci nie jest? - podbiegła do mnie cała drużyna.
- Nie... Nic... - mruknęłam, patrząc na zadowoloną minę chłopaka, który stał dalej.
- Gramy dalej - oznajmiła kobieta, ponownie wdmuchując powietrze w gwizdek.
- No halo, przecież był faul! - wykrzyczał jeden chłopak z mojej drużyny.
- Faulu nie było, gramy dalej - powtórzyła, patrząc na niego swym chłodnym wzrokiem.
Podniosłam się z ziemi. "Chuj z tego, że wszystko mnie boli, co nie?" - pomyślałam, kierując te słowa w stronę nauczycielki.
***
Kiedy lekcja w końcu dobiegła końca, udałam się do pielęgniarki. 
- Boże dziecko, a co to? - zapytała, patrząc na dużego siniaka w okolicach brzucha.
- No nic. Dziękowałam już swojemu "koledze" - wzruszyłam ramionami.
- Nie boli Cię to? - zapytała zdziwiona, już sięgając po maść.
- Boli jak chol... Znaczy bardzo boli - uśmiechnęłam się niewinnie, wciąż kryjąc w sobie ogromną złość.
Kobieta nałożyła maść na ranę i rozsmarowała ją, uprzednio nakładając rękawiczki. Po chwili już wyciągała bandaż z szafki i owijała nim cały mój brzuch.
- Myślę, że nie było to konieczne - westchnęłam.
- Nie wiem kto Ci to zrobił, ale uderzył Cię bardzo mocno - westchnęła, wypisując coś w moim zeszycie od korespondencji. - Proszę. Jeżeli będzie Cię bardziej boleć, przyjdź do mnie, albo przejedź się do przychodni - uśmiechnęła się, otwierając drzwi.
- Dziękuję i do widzenia - wyszłam stamtąd, zamykając za sobą drzwi.
Wpatrzona w zeszyt, nie zauważyłam chłopaka który stał przede mną, Wpadliśmy na siebie.
- Oj, przepraszam... - szepnęłam, podnosząc wzrok. Od razu rozpoznałam Michała. - O cześć, co tu robisz? - zapytałam, szybko chowając zeszyt.
<Michał?>
 
Długie op.2 błędy ort. i 2 inter. = 86%
4

niedziela, 8 stycznia 2017

Od Melanii "To Ciebie prawie nie potrąciłyśmy" cz. 5 (cd. Ewelina)

Czwartek, 18 grudnia 2014 r.
Łypnęłam spode łba na nauczyciela. "W sumie, czego mogłam się spodziewać. Zawsze tak jest." - Pomyślałam. Z westchnieniem wstałam i podeszłam na środek klasy, jakbym szła na ścięcie. Nie lubię gadać bez specjalnego powodu, chyba, że się kłócę, a jeżeli to ma być rozmowa na temat "co lubisz", jeszcze bardziej nienawidzę umiejętności mowy.
– Nazywam się Melania, przybywam z jakiegoś-tam miasta, interesuję się czymś-tam. – Prawie warknęłam.
Podniosłam głowę i wróciłam do ławki, wciąż czując na sobie wzrok uczniów i nauczyciela. Spojrzenie tego drugiego mówiło "To tyle?", jakby zaraz miał mnie ochrzanić. Pf... Jutro o tej godzinie już mnie nie będzie. Odwdzięczyłam się poloniście wzrokiem "Zajebię cię nożem przy najbliższej okazji" i zaczęłam stukać w dłoń ołówkiem.
***
Z ulgą przyjęłam do swoich uszu dźwięk dzwonka. Tak! Kilkuminutowa przerwa!
Popatrzyłam, pod którą salę kierują się "moi nowi koledzy", rzuciłam torbę pod ścianę i ruszyłam korytarzem.
– Gdzie idziesz?
– Pozwiedzać – odparłam cicho, nie zatrzymując się.
– Zbyt wielu atrakcji to tu nie ma.
– I tak muszę się zorientować gdzie co leży.
– Nie lubisz o sobie mówić? – Ewelina nadal szła za mną.
– Gratuluję spostrzegawczości.
– To może mi się chociaż trochę przedstawisz?
Zatrzymałam się i powoli odwróciłam.
– A może rozwalić ci nos, co ty na to?
Rozległ się ryk dzwonka. Warknęłam pod nosem.
– Jaka teraz lekcja? – zapytałam, wymijając dziewczynę.

< Ewelina? >

Drobna uwaga: źle stawiasz Spacje w okolicach cudzysłowie.
Krótkie op.
91% 
5

niedziela, 1 stycznia 2017

Podsumowanie grudnia i całego roku 2016

GRUDZIEŃ
Po raz kolejny mamy aż dwa podsumowania na głównej stronie Szkoły. Porażka. Po raz czwarty.
Dobra, ten miesiąc był do kitu, przyznaję, ale jeśli chcesz przeczytać mój nieco bardziej rozwinięty wywód o naszej działalności, po prostu zjedź niżej strony, do podsumowania roku.
W tym miesiącu pojawiło się 1 opowiadanie.

PODSUMOWUJĄC
Wyniki uczniów:
Adrianna Szpakowska: 0 (-147,5 pkt.)
Aleksandra Frąckowiak: 0 (-82.5 pkt.)
Michał Wrona: 1 (265,3 pkt.)
Ewelina Kiryluk: 0 (79 pkt.)
Julia Sokołowska: 0 (-73 pkt.)
Anastazja Zawadzka: 0 (13 pkt.)
Melania Kon: 0 (43,3 pkt.)
Bonus w postaci liczenia ilości kieszonkowego oraz pkt. karmy w styczniu x2,5 dla Michała.

Dam Adzie, Oli i Julii jeszcze kilka dni, a później będę zmuszona je zmienić w NPC.

CAŁY ROK 2016
Ach tam. Widzicie sami, że niezbyt to nam się rozkręciło, nawet jeśli włożyłam w to mnóstwo serca. Może to spowodowała również nieszablonowość bloga i brak typowych postaci o magicznych zdolnościach. Prawdę mówiąc dla mnie to akurat dobry sposób na odsapnięcie sobie nieco i pomyślenie nieco w inny sposób o swojej postaci, dokładniej jako o zwykłym bohaterze życia codziennego. Na swój sposób jest to nawet bardziej emocjonujące od potyczek czarodziei ze złem. Serio. Wy pewnie popieracie moje zdanie, ale osoby które tutaj nie należą... kto wie. Może to je zachęci do dołączenia. :)
Sądzę, że powinnam Wam życzyć dużo, dużo weny, jeszcze więcej kreatywnych pomysłów, mnóstwa przygód (oczywiście więcej tych dobrych; złych też musi być kilka, aby docenić te pozytywne) i nowych, pasjonujących przeżyć. Sądzę, że każdy dzień może być naprawdę dla nas budujący. Nawet przeczytanie świeżej książki czy odwiedzenie nowej koleżanki może być ciekawym doświadczeniem. No i oczywiście aby rok 2017 był jeszcze lepszym pod każdym względem! ;D
Nie wiem, jak wy, ale ja zamierzam zrobić kilka szalonych rzeczy. Może i nawet więcej, niż kilka. Zobaczymy co z tego wyjdzie. W każdym razie trzymajcie za mnie kciuki!
W tym roku pojawiło się 40 opowiadań.


PODSUMOWUJĄC WYNIKI UCZNIÓW W TYM ROKU
  1. Ewelina Kiryluk: 9 (lipiec 2016)
  2. Michał Wrona: 8 (maj 2016)
  3. Julia Sokołowska: 5 (lipiec 2016)
  4. Adrianna Szpakowska: 5 (kwiecień 2016)
  5. Aleksandra Frąckowiak: 5 (kwiecień 2016)
  6. Melania Kon: 2 (listopad 2016)
  7. Anastazja Zawadzka: 1 (październik 2016)

Powodzenia życzę i do zobaczenia w kolejnym podsumowaniu (bądź ogłoszeniu),
Avril
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!