poniedziałek, 9 stycznia 2017

Od Eweliny "Czekając na burzę" cz. 5 (cd. Michał)

Wtorek, 16 grudnia 2014
Stałam pod klasą wpatrzona w mały ekran telefonu. Przeglądałam właśnie facebook'a, gdy wyczułam lekkie szturchnięcie w okolicy biodra. Gwałtownie odwróciłam się, o mało nie upuszczając telefonu na ziemię.
- Oszalałeś!? - krzyknęłam, patrząc na chłopaka zabijającym wzrokiem.
- Już dawno - stwierdził, powstrzymując się od śmiechu. Szybko zamknęłam aplikację i wyłączyłam telefon, chowając go do kieszeni. - Ten mały chce czegoś od Ciebie.
Automatycznie skierowałam wzrok w lewo, gdzie stał Michał. Uśmiechnęłam się delikatnie na jego widok. Podeszłam bliżej do niego, nie zwracając uwagi na Natiego, który posiadał widoczną chęć turlania się po podłodze ze śmiechu.
- Cześć - powiedział tonem bliskim do szeptu.
- Hej. O co chodzi? - zapytałam, ukradkiem pokazując środkowy palec do nabijającego się chłopaka.
Michał ściągnął plecak i zaczął w nim grzebać. Już po kilku sekundach wręczył mi zeszyt. 
Przewróciłam kilka kartek z bazgrołami, gdy w końcu trafiłam na tabelkę z trzema imionami: "Ewa, Michał i Zuzia". Z tego co wyczytałam to do mnie były dopisane trzy podpunkty: wywiady, poszukiwanie dowcipów i pisanie o odżywianiu. Czytając to ostatnie, na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Zgadzasz się na takie rozłożenie zajęć, czy może chcesz robić coś innego?
- Tak na serio? - odwróciłam zeszyt w jego stronę, po czym wskazałam palcem na trzy słowa.
- Na takie artykuły rzuci się większość dziewczyn w twoim wieku - zauważył, przytakując głową. 
- Chyba nie ja - prychnęłam, zwracając zeszyt chłopakowi. - Czyli moim zadaniem jest przeprowadzanie wywiadów, pisanie o dobrym odżywianiu i szukanie dowcipów. Tak? - chciałam się upewnić, żeby zapobiec późniejszym komplikacjom.
- To pierwsze... Należy również do mnie. Będziemy razem przeprowadzać wywiady - wyjaśnił, jeszcze raz otwierając zeszyt.
- Gapa ze mnie. Nie spojrzałam na wasze tabelki - strzeliłam krótkiego facepalm'a, uśmiechając się.
- Więc... Masz pomysł od kogo moglibyśmy zacząć? - wyminął temat, chowając przedmiot do plecaka.
Spojrzałam na chwilę do góry, w poszukiwaniu odpowiedzi. Pierwszą myślą byli nauczyciele...
- Dyrektor - wypowiedziałam na głos. 
- Od razu do niego? - chłopak spojrzał na mnie, z lekkim zdziwieniem.
- Nie od razu. W pierwszej kolejności powinniśmy iść do niego - uśmiechnęłam się, patrząc na niepewną minę chłopaka. 
- No dobra - mruknął niechętnie, wzruszając ramionami. - Zajmiesz się... 
- Zajmę się pytaniami - przerwałam mu, wciąż podekscytowana nowym zadaniem. - Pójdziemy tam na najdłuższej przerwie - oznajmiłam, rozglądając się po korytarzu. 
"Większość ludzi wlepia w nas wzrok... Po prostu zajebiście" - przemknęło mi przez myśl, widząc kilka lafirynd, które co chwilę drwiąco się uśmiechały. Miałam ochotę podejść i wygarnąć im kilka rzeczy...
- Wydaje mi się, że powinniśmy poinformować panią Zawieruszyńską o naszym wywiadzie - stwierdził, poprawiając szelki, które kurczowo trzymał w swoich dłoniach. 
Lekko wskazałam głową na nauczycielkę, która rozmawiała z panią woźną. Michał, powoli odwrócił się na pięcie.
- Ach tak... - szepnął, z powrotem zwracając wzrok na mnie. 
Bez dalszych rozmów podeszliśmy do dwóch kobiet, które rozmawiały ze sobą, co chwilę się śmiejąc. Stojąc przy nich, musieliśmy chwilę poczekać, aż skończą, jakże ważna rozmowę o panie Jonathanie...
- Przepraszam... - szepnęłam, lekko unosząc palec.
- Już, już, zaraz Ewelinko - zaśmiała się, przeciągając swą rozmowę ze starszą kobietą.
Przewróciłam oczami, spoglądając na Michała. Również zwrócił wzrok w moją stronę. Szybko odwróciłam głowę, zawstydzona. Może nie powiem, że nie lubię patrzeć komuś oczy, ale na pewno nie chłopakom... 
- To, o co chodzi? - zapytała, wciąż rozbawiona.
- Mamy już przydzielone funkcje - oznajmił Michał, pośpiesznie wyjmując zeszyt. 
Zapewne aby uniknąć jeszcze głośniejszego śmiechu nauczycielki, przewinął kartki od razu na stronę z tabelką. Kobieta wzięła do rąk przedmiot, przeanalizowała go wzrokiem.
- No dobrze - kiwała z entuzjazmem głową.
"Czasami zastanawiam się, czy nasi nauczyciele czegoś nie biorą..." - pomyślałam, oddychając głośno.
- Dzisiaj przeprowadzimy wywiad z dyrektorem - dodałam, odgarniając grzywkę z czoła.
- Yhm... - wciąż wpatrywała się w kartki. - No dobrze, przekażę mu, że przyjdziecie - wciąż kiwała głową.
- Na pierwszej długiej przerwie - mówiłam tonem, który był bardzo bliski warczeniu. 
Podczas gdy my, byliśmy całkiem poważni, ona co chwile się śmiała...
- Dobrze, dobrze - poklepała mnie po ramieniu.
"A co ja? Twoja koleżanka?" - już chciałam jej się odgryźć.
- Więc do widzenia - pożegnałam się, odchodząc wraz z Michałem, we wcześniejsze miejsce rozmowy.
Stojąc kilka metrów od niej, odetchnęłam z ulgą. 
- Śmianie się, no spoko, ale ona wyglądała jakby coś brała... - mruknęłam, krzyżując ręce. - Pytania zrobię na następną przerwę... - przerwał mi odgłos dzwonka. - Do zobaczenia.
Podeszłam w stronę reszty klasy. 
- A co ty tak długo gadałaś z Michałem? - usłyszałam za sobą znajomy głos Oskara.
- Na temat gazetki szkolnej - odpowiedziałam z niechęcią, widząc jak podchodzi do nas Nat...
- Uhuhu... Czuję, że coś innego nam się tu stroi - uśmiechnął się złośliwie, stając obok Oskara.
Gdyby nie fakt, że jest ode mnie wyższy, to już dawno leżałby na ziemi. Przyglądałam się mu "spode łba".
- Stroić, to ty się możesz na swój pogrzeb - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ale pocisk! - krzyknął Oskar, klepiąc Nata po plecach. - I to jeszcze dziewczyna... Wstydziłbyś się... - kiwał z przekonaniem głową.
- Wiesz co, odwal się - powiedział, widocznie znużonym głosem.
***
Kolejne czterdzieści pięć minut spędziłam wypisując na kartce pytania, które możemy zadać dyrektorowi. Nie zwracałam uwagi na nauczycielkę, która gadała... Z resztą nie wiem o czym.
- Boże... Ewa, co wychodzi w siódmym? - zapytał Oskar, zaglądając do mojego zeszytu.
Podsunęłam mu przedmiot pod nos. Kilka zadań, zawsze miałam zrobione do przodu.
- Dzięki - szepnął, a ja kontynuowałam pisanie.
"Dzień dobry, dlaczego zdecydował się pan pracować w naszej szkole?
Jak się pan czuje na stanowisku dyrektora? 
Co się najbardziej panu podoba w tej pracy?
Z jakimi największymi trudnościami spotyka się pan w swojej pracy?
Co według pana wyróżnia naszą szkołę wśród innych?"
Cały tekst przeczytałam kilka razy. Kończąc czytanie ostatniego pytania, na korytarzu rozbrzmiał dzwonek.
- Na zadanie proszę zaznaczyć sobie... Dwunaste i trzynaste - to były jedyne słowa nauczycielki, które usłyszałam na dzisiejszej lekcji.
Spakowałam wszystko, oprócz kartki, którą poskładałam i włożyłam do kieszeni. Wychodząc z klasy, od razu dostrzegłam Michała.
- Tutaj masz pytania, a teraz przepraszam. Muszę lecieć się przebrać w strój na wf - szybko przekazałam mu kartkę i ruszyłam za resztą dziewczyn do szatni.
Zeszłam po schodach na niższe piętro i już po kilku sekundach znalazłam się w niedużym pomieszczeniu. Wyciągnęłam z torby worek i przebrałam się w luźniejsze ciuchy.
- Ania, czy na pewno dobrze wyglądam? - zapytała jedna z dziewczyn, przeglądająca się w lusterku.
- Na pewno będziesz się podobała Oskarowi - podeszła do niej.
Z moich ust mimowolnie wydobył się odgłos śmiechu, podczas zawiązywania sznurówek. Te dziewczyny naprawdę mnie rozwalają...
- A ty z czego rżysz? - schowała lusterko do kieszeni. 
- No tak jakoś wyszło, że Oskar nie lubi takich pustych i napalonych lasek - prychnęłam, bez dalszego przeciągania wychodząc z szatni.
Po krótkiej rozgrzewce na sali gimnastycznej, Glory kazała nam grać w piłkę ręczną. Nie ukrywam, lubię ten sport, ale nie z tą babką... Jeżeli wykonasz o jeden krok za dużo, ona od razu to zauważy...
Zostałam przydzielona do "tej lepszej" drużyny z Oskarem, Adrianną oraz paroma innymi osobami. W drugiej były lafiryndy i jeden laluś. 
Kiedy pani Królewska dmuchnęła w gwizdek, rozpoczęła się gra. Praktycznie wszystkie bramki należały do nas... Aż do czasu, gdy ich drużyna zadała niewłaściwy ruch... Podczas gdy piłka poleciała wysoko do góry, ja i "laluś" z przeciwnej drużyny, ruszyliśmy po nią. Podskoczyliśmy w tym samym momencie... Kiedy przejęłam piłkę, chłopak dźgnął mnie z całej siły w biodro swym łokciem. Syknęłam z bólu, upuszczając piłkę i lądując prosto na ziemię. Leżąc na plecach, wpatrywałam się w blade światło lampy... Dopiero po kilku sekundach "wróciłam do siebie". Wyprostowałam się, ciągle czując ból w biodrze.
- Ewa, nic Ci nie jest? - podbiegła do mnie cała drużyna.
- Nie... Nic... - mruknęłam, patrząc na zadowoloną minę chłopaka, który stał dalej.
- Gramy dalej - oznajmiła kobieta, ponownie wdmuchując powietrze w gwizdek.
- No halo, przecież był faul! - wykrzyczał jeden chłopak z mojej drużyny.
- Faulu nie było, gramy dalej - powtórzyła, patrząc na niego swym chłodnym wzrokiem.
Podniosłam się z ziemi. "Chuj z tego, że wszystko mnie boli, co nie?" - pomyślałam, kierując te słowa w stronę nauczycielki.
***
Kiedy lekcja w końcu dobiegła końca, udałam się do pielęgniarki. 
- Boże dziecko, a co to? - zapytała, patrząc na dużego siniaka w okolicach brzucha.
- No nic. Dziękowałam już swojemu "koledze" - wzruszyłam ramionami.
- Nie boli Cię to? - zapytała zdziwiona, już sięgając po maść.
- Boli jak chol... Znaczy bardzo boli - uśmiechnęłam się niewinnie, wciąż kryjąc w sobie ogromną złość.
Kobieta nałożyła maść na ranę i rozsmarowała ją, uprzednio nakładając rękawiczki. Po chwili już wyciągała bandaż z szafki i owijała nim cały mój brzuch.
- Myślę, że nie było to konieczne - westchnęłam.
- Nie wiem kto Ci to zrobił, ale uderzył Cię bardzo mocno - westchnęła, wypisując coś w moim zeszycie od korespondencji. - Proszę. Jeżeli będzie Cię bardziej boleć, przyjdź do mnie, albo przejedź się do przychodni - uśmiechnęła się, otwierając drzwi.
- Dziękuję i do widzenia - wyszłam stamtąd, zamykając za sobą drzwi.
Wpatrzona w zeszyt, nie zauważyłam chłopaka który stał przede mną, Wpadliśmy na siebie.
- Oj, przepraszam... - szepnęłam, podnosząc wzrok. Od razu rozpoznałam Michała. - O cześć, co tu robisz? - zapytałam, szybko chowając zeszyt.
<Michał?>
 
Długie op.2 błędy ort. i 2 inter. = 86%
4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz