Wtorek, 16 grudnia 2014
Stałam
pod klasą wpatrzona w mały ekran telefonu. Przeglądałam właśnie
facebook'a, gdy wyczułam lekkie szturchnięcie w okolicy biodra.
Gwałtownie odwróciłam się, o mało nie upuszczając telefonu na ziemię.
- Oszalałeś!? - krzyknęłam, patrząc na chłopaka zabijającym wzrokiem.
-
Już dawno - stwierdził, powstrzymując się od śmiechu. Szybko zamknęłam
aplikację i wyłączyłam telefon, chowając go do kieszeni. - Ten mały chce
czegoś od Ciebie.
Automatycznie
skierowałam wzrok w lewo, gdzie stał Michał. Uśmiechnęłam się
delikatnie na jego widok. Podeszłam bliżej do niego, nie zwracając uwagi
na Natiego, który posiadał widoczną chęć turlania się po podłodze ze
śmiechu.
- Cześć - powiedział tonem bliskim do szeptu.
- Hej. O co chodzi? - zapytałam, ukradkiem pokazując środkowy palec do nabijającego się chłopaka.
Michał ściągnął plecak i zaczął w nim grzebać. Już po kilku sekundach wręczył mi zeszyt.
Przewróciłam
kilka kartek z bazgrołami, gdy w końcu trafiłam na tabelkę z trzema
imionami: "Ewa, Michał i Zuzia". Z tego co wyczytałam to do mnie były
dopisane trzy podpunkty: wywiady, poszukiwanie dowcipów i pisanie o odżywianiu. Czytając to ostatnie, na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Zgadzasz się na takie rozłożenie zajęć, czy może chcesz robić coś innego?
- Tak na serio? - odwróciłam zeszyt w jego stronę, po czym wskazałam palcem na trzy słowa.
- Na takie artykuły rzuci się większość dziewczyn w twoim wieku - zauważył, przytakując głową.
-
Chyba nie ja - prychnęłam, zwracając zeszyt chłopakowi. - Czyli moim
zadaniem jest przeprowadzanie wywiadów, pisanie o dobrym odżywianiu i
szukanie dowcipów. Tak? - chciałam się upewnić, żeby zapobiec
późniejszym komplikacjom.
- To pierwsze... Należy również do mnie. Będziemy razem przeprowadzać wywiady - wyjaśnił, jeszcze raz otwierając zeszyt.
- Gapa ze mnie. Nie spojrzałam na wasze tabelki - strzeliłam krótkiego facepalm'a, uśmiechając się.
- Więc... Masz pomysł od kogo moglibyśmy zacząć? - wyminął temat, chowając przedmiot do plecaka.
Spojrzałam na chwilę do góry, w poszukiwaniu odpowiedzi. Pierwszą myślą byli nauczyciele...
- Dyrektor - wypowiedziałam na głos.
- Od razu do niego? - chłopak spojrzał na mnie, z lekkim zdziwieniem.
- Nie od razu. W pierwszej kolejności powinniśmy iść do niego - uśmiechnęłam się, patrząc na niepewną minę chłopaka.
- No dobra - mruknął niechętnie, wzruszając ramionami. - Zajmiesz się...
-
Zajmę się pytaniami - przerwałam mu, wciąż podekscytowana nowym
zadaniem. - Pójdziemy tam na najdłuższej przerwie - oznajmiłam,
rozglądając się po korytarzu.
"Większość
ludzi wlepia w nas wzrok... Po prostu zajebiście" - przemknęło mi przez
myśl, widząc kilka lafirynd, które co chwilę drwiąco się uśmiechały.
Miałam ochotę podejść i wygarnąć im kilka rzeczy...
-
Wydaje mi się, że powinniśmy poinformować panią Zawieruszyńską o naszym
wywiadzie - stwierdził, poprawiając szelki, które kurczowo trzymał w
swoich dłoniach.
Lekko wskazałam głową na nauczycielkę, która rozmawiała z panią woźną. Michał, powoli odwrócił się na pięcie.
- Ach tak... - szepnął, z powrotem zwracając wzrok na mnie.
Bez
dalszych rozmów podeszliśmy do dwóch kobiet, które rozmawiały ze sobą,
co chwilę się śmiejąc. Stojąc przy nich, musieliśmy chwilę poczekać, aż
skończą, jakże ważna rozmowę o panie Jonathanie...
- Przepraszam... - szepnęłam, lekko unosząc palec.
- Już, już, zaraz Ewelinko - zaśmiała się, przeciągając swą rozmowę ze starszą kobietą.
Przewróciłam
oczami, spoglądając na Michała. Również zwrócił wzrok w moją stronę.
Szybko odwróciłam głowę, zawstydzona. Może nie powiem, że nie lubię
patrzeć komuś oczy, ale na pewno nie chłopakom...
- To, o co chodzi? - zapytała, wciąż rozbawiona.
- Mamy już przydzielone funkcje - oznajmił Michał, pośpiesznie wyjmując zeszyt.
Zapewne
aby uniknąć jeszcze głośniejszego śmiechu nauczycielki, przewinął
kartki od razu na stronę z tabelką. Kobieta wzięła do rąk przedmiot,
przeanalizowała go wzrokiem.
- No dobrze - kiwała z entuzjazmem głową.
"Czasami zastanawiam się, czy nasi nauczyciele czegoś nie biorą..." - pomyślałam, oddychając głośno.
- Dzisiaj przeprowadzimy wywiad z dyrektorem - dodałam, odgarniając grzywkę z czoła.
- Yhm... - wciąż wpatrywała się w kartki. - No dobrze, przekażę mu, że przyjdziecie - wciąż kiwała głową.
- Na pierwszej długiej przerwie - mówiłam tonem, który był bardzo bliski warczeniu.
Podczas gdy my, byliśmy całkiem poważni, ona co chwile się śmiała...
- Dobrze, dobrze - poklepała mnie po ramieniu.
"A co ja? Twoja koleżanka?" - już chciałam jej się odgryźć.
- Więc do widzenia - pożegnałam się, odchodząc wraz z Michałem, we wcześniejsze miejsce rozmowy.
Stojąc kilka metrów od niej, odetchnęłam z ulgą.
-
Śmianie się, no spoko, ale ona wyglądała jakby coś brała... -
mruknęłam, krzyżując ręce. - Pytania zrobię na następną przerwę... -
przerwał mi odgłos dzwonka. - Do zobaczenia.
Podeszłam w stronę reszty klasy.
- A co ty tak długo gadałaś z Michałem? - usłyszałam za sobą znajomy głos Oskara.
- Na temat gazetki szkolnej - odpowiedziałam z niechęcią, widząc jak podchodzi do nas Nat...
- Uhuhu... Czuję, że coś innego nam się tu stroi - uśmiechnął się złośliwie, stając obok Oskara.
Gdyby nie fakt, że jest ode mnie wyższy, to już dawno leżałby na ziemi. Przyglądałam się mu "spode łba".
- Stroić, to ty się możesz na swój pogrzeb - uśmiechnęłam się złośliwie.
-
Ale pocisk! - krzyknął Oskar, klepiąc Nata po plecach. - I to jeszcze
dziewczyna... Wstydziłbyś się... - kiwał z przekonaniem głową.
- Wiesz co, odwal się - powiedział, widocznie znużonym głosem.
***
Kolejne
czterdzieści pięć minut spędziłam wypisując na kartce pytania, które
możemy zadać dyrektorowi. Nie zwracałam uwagi na nauczycielkę, która
gadała... Z resztą nie wiem o czym.
- Boże... Ewa, co wychodzi w siódmym? - zapytał Oskar, zaglądając do mojego zeszytu.
Podsunęłam mu przedmiot pod nos. Kilka zadań, zawsze miałam zrobione do przodu.
- Dzięki - szepnął, a ja kontynuowałam pisanie.
"Dzień dobry, dlaczego zdecydował się pan pracować w naszej szkole?
Jak się pan czuje na stanowisku dyrektora?
Co się najbardziej panu podoba w tej pracy?
Z jakimi największymi trudnościami spotyka się pan w swojej pracy?
Co według pana wyróżnia naszą szkołę wśród innych?"
Cały tekst przeczytałam kilka razy. Kończąc czytanie ostatniego pytania, na korytarzu rozbrzmiał dzwonek.
-
Na zadanie proszę zaznaczyć sobie... Dwunaste i trzynaste - to były
jedyne słowa nauczycielki, które usłyszałam na dzisiejszej lekcji.
Spakowałam wszystko, oprócz kartki, którą poskładałam i włożyłam do kieszeni. Wychodząc z klasy, od razu dostrzegłam Michała.
-
Tutaj masz pytania, a teraz przepraszam. Muszę lecieć się przebrać w
strój na wf - szybko przekazałam mu kartkę i ruszyłam za resztą
dziewczyn do szatni.
Zeszłam
po schodach na niższe piętro i już po kilku sekundach znalazłam się w
niedużym pomieszczeniu. Wyciągnęłam z torby worek i przebrałam się w
luźniejsze ciuchy.
- Ania, czy na pewno dobrze wyglądam? - zapytała jedna z dziewczyn, przeglądająca się w lusterku.
- Na pewno będziesz się podobała Oskarowi - podeszła do niej.
Z moich ust mimowolnie wydobył się odgłos śmiechu, podczas zawiązywania sznurówek. Te dziewczyny naprawdę mnie rozwalają...
- A ty z czego rżysz? - schowała lusterko do kieszeni.
-
No tak jakoś wyszło, że Oskar nie lubi takich pustych i napalonych
lasek - prychnęłam, bez dalszego przeciągania wychodząc z szatni.
Po
krótkiej rozgrzewce na sali gimnastycznej, Glory kazała nam grać w
piłkę ręczną. Nie ukrywam, lubię ten sport, ale nie z tą babką... Jeżeli
wykonasz o jeden krok za dużo, ona od razu to zauważy...
Zostałam
przydzielona do "tej lepszej" drużyny z Oskarem, Adrianną oraz paroma
innymi osobami. W drugiej były lafiryndy i jeden laluś.
Kiedy
pani Królewska dmuchnęła w gwizdek, rozpoczęła się gra. Praktycznie
wszystkie bramki należały do nas... Aż do czasu, gdy ich drużyna zadała
niewłaściwy ruch... Podczas gdy piłka poleciała wysoko do góry, ja i
"laluś" z przeciwnej drużyny, ruszyliśmy po nią. Podskoczyliśmy w tym
samym momencie... Kiedy przejęłam piłkę, chłopak dźgnął mnie z całej
siły w biodro swym łokciem. Syknęłam z bólu,
upuszczając piłkę i lądując prosto na ziemię. Leżąc na plecach,
wpatrywałam się w blade światło lampy... Dopiero po kilku sekundach
"wróciłam do siebie". Wyprostowałam się, ciągle czując ból w biodrze.
- Ewa, nic Ci nie jest? - podbiegła do mnie cała drużyna.
- Nie... Nic... - mruknęłam, patrząc na zadowoloną minę chłopaka, który stał dalej.
- Gramy dalej - oznajmiła kobieta, ponownie wdmuchując powietrze w gwizdek.
- No halo, przecież był faul! - wykrzyczał jeden chłopak z mojej drużyny.
- Faulu nie było, gramy dalej - powtórzyła, patrząc na niego swym chłodnym wzrokiem.
Podniosłam się z ziemi. "Chuj z tego, że wszystko mnie boli, co nie?" - pomyślałam, kierując te słowa w stronę nauczycielki.
***
Kiedy lekcja w końcu dobiegła końca, udałam się do pielęgniarki.
- Boże dziecko, a co to? - zapytała, patrząc na dużego siniaka w okolicach brzucha.
- No nic. Dziękowałam już swojemu "koledze" - wzruszyłam ramionami.
- Nie boli Cię to? - zapytała zdziwiona, już sięgając po maść.
- Boli jak chol... Znaczy bardzo boli - uśmiechnęłam się niewinnie, wciąż kryjąc w sobie ogromną złość.
Kobieta
nałożyła maść na ranę i rozsmarowała ją, uprzednio nakładając
rękawiczki. Po chwili już wyciągała bandaż z szafki i owijała nim cały
mój brzuch.
- Myślę, że nie było to konieczne - westchnęłam.
-
Nie wiem kto Ci to zrobił, ale uderzył Cię bardzo mocno - westchnęła,
wypisując coś w moim zeszycie od korespondencji. - Proszę. Jeżeli będzie
Cię bardziej boleć, przyjdź do mnie, albo przejedź się do przychodni -
uśmiechnęła się, otwierając drzwi.
- Dziękuję i do widzenia - wyszłam stamtąd, zamykając za sobą drzwi.
Wpatrzona w zeszyt, nie zauważyłam chłopaka który stał przede mną, Wpadliśmy na siebie.
-
Oj, przepraszam... - szepnęłam, podnosząc wzrok. Od razu rozpoznałam
Michała. - O cześć, co tu robisz? - zapytałam, szybko chowając zeszyt.
<Michał?>
Długie op.2 błędy ort. i 2 inter. = 86%
4
4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz