piątek, 1 kwietnia 2016

Od Karoliny "Apel"

Poniedziałek, 1 września 2014

Stałam pod budynkiem szkoły rozglądając się wokół za kimkolwiek znajomym, wokół jednak było jedynie pełno dzieciaków z młodszych klas, oprócz mnie i Mileny nie było jeszcze nikogo z naszej klasy powtórzenie. Moja przyjaciółka jednak pobiegła teraz ze swoim młodszym bratem dać kwiatki dla wychowawczyni Bartka (jej brata). Młody wstydził się sam podejść do nauczycielki i poprosił starszą o trzy lata siostrę o to by mu towarzyszyła. Ja nie paliłam się zbytnio do spotkania z żołnierzem, dlatego teraz stałam wypatrując kogoś z klasy. Z daleka widziałam nadchodzących już znajomych. Spojrzałam w dół, na swoje pantofelki i westchnęłam. Nienawidziłam apelów, głównie przez to, że trzeba ubrać się na galowo. Wiedziałam, że dużo osób patrzy na mnie krzywo, bo nie założyłam jak wszystkie dziewczyny ze szkoły „pięknej” sukienki lub „ślicznej” spódniczki wraz z „porażającą swą urodą” bluzeczką tylko czarne legginsy, takie jakie noszę na co dzień i dużą, białą koszulę, która wyglądała prawie jak męska. Dzięki temu, że podstawówka i gimnazjum mają apele osobno teraz mam spokój od dziewczyn z II „a”, które postanowiły, że wezmą się za moje wyczucie mody, albo raczej jego brak. Niewdzięczne zajęcie muszę przyznać, tym bardziej, że ciągle je ignorowałam. Błagam, niech nikt nigdy nie wtrąca mi się do tego co mam w szafie...
- Ej, Śpiąca Królewno żyjesz? Wołałem cię chyba ze trzy razy... - powiedział Adrian potrząsając mną lekko.
- Żyję, żyję nie musisz się martwić... - mruknęłam podnosząc wzrok na przyjaciela.
- Gdzie Milena? - zapytał – Wiesz, przydałoby się... - chłopak podniósł dłoń, której palce były rozłożone. Spotkanie. Skinęłam głową na zgodę. Na początku piątek klasy ja, Milena i Adrian założyliśmy organizacje, która rozwiązywała jakieś zagadki. Oczywiście nie takie zagadki, będące zadaniem domowym, a różne „poważne” sprawy, na przykład zaginionego „czegoś” lub liścika z wyznaniem miłosnym. Dzięki temu bardziej się zaprzyjaźniliśmy i żadna przerwa nie była nudna.
- Co, stęskniłeś się? - zapytała dziewczyna stojąca za Adrianem. Chłopak obrócił się jak na komendę.
- Tak, nie uwierzysz, ale naprawdę brakowało mi twojego ciągłego marudzenia i niezorganizowania. - przewrócił oczami.
- Wiem, że jestem niesamowita. Nic dziwnego, że ci mnie brakowało... - uśmiechnęła się Milena. Parsknęłam śmiechem. Co jak co, ale ci to nigdy nie skończą się przekomarzać...
- Dobra, dobra. Skończcie kiedy indziej tą rozmowę. Przydałoby zrobić się spotkanie, zanim... - przerwał mi gwar rozmów oznaczający początek apelu – I za późno...
***
Obudziłam się z westchnieniem. Zakończenie roku szkolnego i niesamowite wakacje w Spacerze... Teraz jestem tutaj. Skrzywiłam się lekko. Jeszcze tydzień temu mieszkałam wśród przyjaciół, w niesamowitym miejscu, a teraz gdzie jestem? W dziwnej, głupiej wsi, która w niczym nie przypomina tej, z której pochodzę.
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk budzika. Podniosłam telefon i wyłączyłam alarm. Spojrzałam na datę. Pierwszy września... Zrobiłam wielkie oczy i szybko wstałam. Ogarnęłam się najszybciej jak umiałam zakładając te same ubrania, które miałam w moim śnie-wspomnieniu. Wyszłam z pokoju i skierowałam się ku kuchni, w której już siedział mój brat.
- Cześć. - powiedziałam otwierając lodówkę i wyciągając mleko.
- Hej. - odpowiedział Olek. - Robisz płatki? - spytał. Skinęłam głową. - Zrób mi też...
- Sam nie umiesz? Masz już przecież szesnaście lat.
Olek spojrzał na mnie robiąc słodką minkę.
- Dobra, poczekaj chwilę. - westchnęłam i wyciągnęłam z szafki dwie miski, do których wlałam mleko i wsypałam płatki kukurydziane. Złapałam po jednej misce do ręki i położyłam je na stole. Okręciłam się na pięcie i wzięłam dwie łyżki.
- Masz. - podałam bratu jedną z łyżek.
- Dzięki. Wiesz, że jesteś moją ulubioną siostrą? - spytał. Roześmiałam się.
- No, już się nie podlizuj. Jutro sam robisz sobie śniadanie. - powiedziałam dalej śmiejąc się.
Wzięłam się do jedzenia, mój starszy brat zrobił to samo zajadając swoją porcję. Po pewnym czasie do kuchni weszła Dominika. Skrzywiła się widząc jak jemy śniadanie.
- Jak możecie coś jeść o tej godzinie? - spytała ze skrzywianą twarzą. Rozejrzała się po kuchni. - Gdzie rodzice?
- Śpią jeszcze. Niech się wyśpią dla odmiany. - odpowiedział Olek. Dominika nie słuchając już drugiego zdania głośno zawołała „Mamo! Tato! Wstawajcie!”. Widziałam jak najstarszy z naszego rodzeństwa, Olek zaczyna się denerwować, już chciał coś powiedzieć, kiedy powiedziałam
- Nie warto. Wiesz jaka ona jest. - przewróciłam oczami.

***

Byliśmy w samochodzie jadąc do szkoły. Przy kierownicy siedział tata, który starał się nie wcinać w moją kłótnie z siostrą. Wiedziałam jednak, że ma dość tych ciągłych kłótni. Mimo, że Dominika była tylko dwa lata starsza ode mnie, nie potrafiłam się z nią dogadać. Zawsze tak było. Bliżej było mi do cztery lata starszego Olka, niż do pewnej siebie i przy okazji wrednej oraz samolubnej siostry. Mój starszy brat też nie dogadywał się zbytnio z Dominiką. Kiedy dojechaliśmy na miejsce jako pierwsza wyszłam z samochodu. Spojrzałam na wysoki budynek szkoły. Od dzisiaj miałam codziennie do niego uczęszczać. Wiedząc, że zaraz rozpocznie się apel, pomachałam jedynie do taty i brata, by wtopić się w tłum. Otaczało mnie pełno obcych twarzy. Nie wiedząc gdzie mam iść, by znaleźć się wśród mojej nowej klasy podeszłam do jakieś dziewczyny na oko w moim wieku.
- Gdzie jest klasa szósta „c”? - spytałam.
- Widzisz tamtą grupkę osób? - spytała, skinęłam głową. - To tamci. Ja jestem w „a”.
- Aha, dzięki. - powiedziałam i podeszłam do wskazanej mi grupy.
- Szósta „c”?
- Tak.


Średnie op.
1ąd ort. + 2 inter. = 80%
4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz