piątek, 7 października 2016

Od Eweliny "Czekając na burzę" cz. 1 (CD. Michał)

Poniedziałek, 15 grudnia 2014 r.
Siedziałam właśnie przy laptopie, montując filmik z Oskarem. Przyznam - świetnie się bawiłam, widząc co robiliśmy przed kamerą. Widząc efekt końcowy swojego makijażu, nie mogłam się powstrzymać od głośnego śmiechu. Niespodziewanie do mojego pokoju "z buta wjechał" Kuba ze zdziwioną miną.
- A ty z czego się tak śmiejesz? - zapytał, kucając obok mnie.
- Sam zobacz - wskazałam na ekran. Była tam zastopowana sekunda z moim jakże "przepięknym" make-up'em.
Chłopak również wpadł w padaczkę śmiechu. Położył się na podłodze, wciąż uśmiechnięty.
- Widzę, że masz kanał na YouTubie? - powiedział, lekko opanowując się.
- Pf... - położyłam się obok niego. - Staram się wybić - prychnęłam zwracając głowę w jego stronę.
- Kiedyś Ci się uda - powiedział, wstając z podłogi i wychodząc z pokoju.
- Tsa, chciałoby się - szepnęłam do siebie wpatrzona w sufit.
Czasami bywały u mnie takie momenty, gdy wyłączałam się i rozmyślałam nad wszystkim. Rozmowa z Kubą sprawiła, że objęłam temat rodziny. Powoli zastanawiałam się zastanawiać, czy jestem podobna do tych całych "Kiryluków"... Dziwne jest, to, że nawet z wyglądu nie przypominam, żadnego z rodziców. O charakterze już nie będę mówić... Różnimy się cechami jak woda od ognia. Z moich rozmyśleń, wyrwał mnie głos przekręcającego się kluczyka w drzwiach. Po chwili usłyszałam również ciche śmiechy - Magdy i Leny.
- Otwierajcie to! - krzyknęłam zdenerwowana, podbiegając do drzwi. Uderzyłam w nie z całej siły.
- Haha! Ani nam się śni! - rozpoznałam głos jednej z bliźniaczek.
- Skoro nie po dobroci... - mruknęłam, odsuwając się trochę.
Po chwili wbiegłam na drzwi, tworząc tak zwane "z buta wjeżdżam". Runęły one z hukiem na podłogę, przy tym tworząc niezłą dziurę w panelach. Spojrzałam na przerażone miny dziewczyn i wszystkich rozwalonych rzeczy dookoła. Otrzepałam ręce i ruszyłam na dół do kuchni.
Na schodach mogłam już usłyszeć pierwsze kłótnie. Z uśmiechem zeszłam na dół i spojrzałam na trójkę dorosłych, wpatrujących się we mnie.
- Co tam się stało na górze? - zapytała spokojnie babcia.
- Nic o czym chcielibyście słyszeć - uśmiechnęłam się i porwałam z komody mały kartonik soku multiwitaminowego, po czym wbiegłam z powrotem na górę.
Runęłam na swoje łóżko, cały czas głośno się śmiejąc.
- Ewa, coś ty narobiła? - usłyszałam za sobą głos Kuby, więc odwróciłam głowę w jego stronę.
- "Z buta wyjeżdżam" - prychnęłam biorąc do dłoni losową poduszkę i rzucając nią w chłopaka.
- Ty nie umiesz wytrzymać jednego dnia bez opieprzszu - powiedział, kręcąc przy tym głową.
- Nie - zaśmiałam się głośno, wciąż wygodnie leżąc sobie na łóżku.
- Dobranoc, jest już dwudziesta trzecia - powiedział, uśmiechając się złośliwie.
- Ooo... Już po wieczorynce! Sorki, ale nie zdążyłeś! - wystawiłam język, patrząc jak brunet wychodzi z mojego pokoju.
Nie zwlekając podeszłam do szafy i zaczęłam szykować się do snu...
***Pół godziny później***
- W końcu mogę iść spać! - powiedziałam do siebie, rzucając się na łóżko.
Schowałam się pod swoją biało-czarą kołderką i przymknęłam oczy. Praktycznie już czułam jak porywa mnie sen, gdy do mojego pokoju wbiegł ojciec.
- Ewa, co to ma znaczyć!? - zdenerwował się, chwytając się przy tym za głowę.
- Nie podobały mi się one... - wymyśliłam na poczekaniu. - Były za bardzo różowe - przekręciłam się na drugą stronę.
***Następny dzień***
Obudziłam się wraz z dzwonkiem swojego budzika. Wyłączyłam go, po czym przetarłam oczy i poderwałam się do góry. Przeleciałam wzrokiem po pokoju, lustrując każdy najmniejszy kąt.
- Do szkoły... - szepnęłam zaspanym głosem.
Wyciągnęłam z szafy czyste ubrania i od razu weszłam do łazienki. Zrobiłam sobie lekki make-up i upięłam włosy w średniej wielkości koka. Wychodząc, spakowałam się do szkoły, po czym spojrzałam na zegarek. Była siódma dwadzieścia. Porwałam plecak i zeszłam na dół.
Przy stole czekał na mnie ojciec razem z matką i babcią. Widać było, że wciąż panuje tutaj napięta atmosfera.
- Dzisiaj zawiozę Cię do szkoły - powiedział ojciec, biorąc kolejny kęs swej kanapki.
- Yhym... - mruknęłam, biorąc plasterek jabłka do ręki. Zjadłam go, po czym zaczęłam pałaszować całą resztę.
- Uważaj, bo się udławisz - zganiła babcia, uśmiechając się przy tym.
- Gotowa? - zapytał ojciec, biorąc kluczyki od auta.
- Oczywiście - potwierdziłam, ubierając kurtkę.
Na polu dostrzegłam niewielkie płatki spadające na ziemię. Samoistnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Weszłam do garażu i zasiadłam w samochodzie miejsce drugiego pasażera.
***
- Miłego dnia w szkole - powiedział ojciec przez szybę w aucie.
- A tobie w pracy - zaśmiałam się, odchodząc od samochodu.
Weszłam pewnym krokiem do szkoły. Od razu skierowałam się w stronę szatni, żeby zdjąć z siebie grube ubrania. Otrzepując się dostrzegłam jedną z nauczycielek, która najwidoczniej zmierzała w moją stronę. Z uśmiechem stanęła przede mną.
- Witaj Ewelino, mam do Ciebie pytanie - zaczęła przyglądając się jak ubieram drugiego buta.
- Jaką? - zapytałam, zawiązując sznurówkę.
- Chciałabym Cię zaprosić do redakcji naszej gazetki szkolnej - uśmiechnęła się zachęcająco.
"Czy ja wiem?" - pomyślałam, wstając.
- No dobrze, a na czym polega ta cała "redakcja"? - zapytałam, przechylając lekko głowę.
Nauczycielka zaczęła mi opowiadać o WSZYSTKIM. Szczerze mówiąc, to chyba w połowie jej słowa zaczęły mi tylko odbijać się o uszy.
- Ewo, chciałam Cię jeszcze poprosić o znalezienie sobie jakiegoś partnera w pisaniu - powiedziała cały czas mając na sobie ten uśmieszek.
- Na przykład kogo? - zapytałam, spoglądając jej w oczy.
- Michał Wrona z I a - stwierdziła, przytakując głową. - Będzie miał teraz lekcje biologii w głównej sali tego przedmiotu. Zapytaj się jego, bo, to naprawdę dobry uczeń - znowu pomachała energicznie głową.
- Oczywiście. Do widzenia - pożegnałam się, odchodząc.
Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że nie będzie mi ona znowu ględzić o papierze. Wracając. Podeszłam we wskazane miejsce. Bez oczekiwania podeszłam do jednej z dziewczyn - była to znajoma Magdy - i stanęłam naprzeciwko.
- Który to Michał Wrona? - zapytałam poważny tonem.
- Jego szukasz? - prychnęła. - Tam siedzi - wskazała na szczupłego chłopca, który siedział na ławce obok.
Podeszłam bliżej niego i bez oczekiwania spytałam:
- Michał Wrona, tak? Przepraszam, że tak nieoczekiwanie, ale dostajesz propozycję dostania się do gazetki szkolnej. Jedna z nauczycielek mnie do Ciebie wysłała - poinformowałam, czekając na reakcję Michała.

<Michał?>

Średnie op.
14 błędów inter. i 2 błędy ort./techniczne = 30% (miało być 10%, lecz ze względu na długość podbijam o 20%)
2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz