niedziela, 23 października 2016

Od Michała "Czekając na burzę" cz. 2 (cd. Ewelina)

Poniedziałek, 15 grudnia 2014 r.
Czytałem akurat temat o protistach, kiedy jakaś dziewczyna weszła do naszej klasy. Nie znałem jej, więc nie widząc w tym niczego szczególnie interesującego, wróciłem do podręcznika. Kiedy jednak stanęła tuż przed moją ławką, przeżyłem niemałe zaskoczenie.
- Michał Wrona, tak? Przepraszam, że tak nieoczekiwanie, ale dostajesz propozycję dostania się do gazetki szkolnej. Jedna z nauczycielek mnie do Ciebie wysłała.
- Em... - spojrzałem przelotnie na naszą nauczycielkę, która jednak była zajęta wpisywaniem czegoś w dziennik. - Tak, to ja... Tylko, że... em... jak by to ująć...
- Wal prosto z mostu - oparła się o moją ławkę, zasłaniając przy tym ręką część rysunku w podręczniku, w który akurat się wpatrywałem, więc zmuszony byłem podnieść na nią wzrok. Miała ładne, dziewczęce rysy twarzy i lśniący aparat na zębach.
- Nie jestem typem humanisty - zacząłem się nerwowo bawić długopisem. Wzruszyła ramionami.
- Najwidoczniej pani Zawieruszyńskiej to nie obchodzi. Przyjdź do niej na następnej przerwie.
Oderwała się od mojej ławki i wyszła z klasy. Znowu zacząłem wlepiać wzrok w rysunek z modelem protista. Niełatwa była to decyzja... do końca lekcji trudniej było mi się skupić.
Kiedy tylko zaczęła się przerwa, poszedłem do klasy numer czterdzieści trzy. Zastałem panią Zawieruszyńską, która układała sprawdziany w równy stosik. Kiedy tylko mnie zobaczyła, uśmiechnęła się promiennie.
- Dzień dobry, ja w sprawie tej gazetki...
- Ewa do ciebie przyszła, prawda?
Skinąłem głową.
- Już się zdecydowałeś?
- Tak... i nie chcę dołączyć - powiedziałem i poczułem, że się czerwienię. Tak jak się spodziewałem, nauczycielka wyglądała na zaskoczoną.
- Dlaczego? Podobno zawsze łapałeś każdą okazję udziału w apelach w szkole podstawowej, a tutaj łatwiej o dobrą ocenę.
- Nie jestem humanistą. Nie umiem pisać.
- Możesz być zawsze fotografem lub rysownikiem.
- Nie umiem ani rysować, ani robić ładnych zdjęć - westchnąłem.
- To chyba najwyższa pora, byś się nauczył - uśmiechnęła się ponownie. Zacząłem szurać butem o podłogę. Miałem wrażenie, że zaraz zasłabnę z nerwów. Zadzwonił dzwonek na lekcje.
- Przemyśl to po raz kolejny. Sądzę, że Ewa nauczyłaby cię kilku rzeczy. Teraz biegnij na lekcję, bo się jeszcze spóźnisz!
Skinąłem głową i szybkim krokiem wyszedłem z klasy. Wciąż nie mogłem biegać przez to, że jeszcze tak niedawno miałem skręconą kostkę.
***
- Pani od polskiego chce, abym dołączył do gazetki szkolnej - oznajmiłem prosto z mostu, siedząc nad talerzem ziemniaków, kotletów i surówki, który mama podała na obiad. Zuzka aż z wrażenia zachłysnęła się kawałkiem jabłka, które wygrzebała z koszyczka obok. Tata poklepał ją lekko po plecach.
- To świetnie! - stwierdziła z zadowoleniem mama. Mój młodszy brat tylko zaczął się kręcić niespokojnie, nie wiedząc za bardzo, o co chodzi.
- Ty... i gazetka? - wykrztusiła moja siostra. Uniosłem jedną brew.
- Co w tym dziwnego?
Odłożyła do połowy nadgryzione jabłko na stół i popatrzyła na mnie z niedowierzaniem, kręcąc lekko głową.
- Ty tak serio?
- Nie, na niby - zakpiłem, spoglądając na tatę, który również nie miała pojęcia, o co jej chodzi. Kobiety.
- Mam się domyślać, w czym rzecz?
Prychnęła z dezaprobatą.
- Całe trzy lata zbieram się do tego, by zapytać o możliwość dołączenia, a ty nawet nie umiesz pisać i już się dostałeś.
- Naprawdę? - zdumiałem się. Posłała mi mordujące spojrzenie, ale nic nie powiedziała, tylko zabrała się za jedzenie kotleta. Ciekawe, czy zapomni na końcu o tym niedojedzonym jabłku...
- Mam powiedzieć pani Zawieruszyńskiej, że ty również zgłosiłaś swoją kandydaturę?
- Jak chcesz - mruknęła, przeżuwając mięso. Wywróciłem oczami. Zero zdecydowania.
- To... jak sądzicie: mam dołączyć czy nie? - zapytałem rodziców.
- Dołącz. Jak ci się nie będzie podobać, odejdziesz - stwierdziła mama, na co tata zgodnie potaknął.
- Nie rób tego - burknęła moja siostra - To będzie jak samobójstwo.
- Dlaczego?
- Już widzę te twoje piękne "który" przez "u"... chociaż w sumie chciałabym się trochę z ciebie i twoich byków pośmiać.
Przez chwilę patrzyłem bez emocji na moją siostrę, która głupio się szczerzyła, póki Jasiu nie przerwał morderczej ciszy pytaniem:
- Michał ma byki?
Wyglądał na bardzo podekscytowanego. Wszyscy prócz mnie zaczęli się śmiać.
***
- Dzień dobry... - zacząłem. W sali numer czterdzieści trzy prócz mnie i nauczycielki stała jeszcze Ewa, która najwyraźniej również przyszła o coś spytać. - Mam wiadomość...
- Tak? - pani Zawieruszyńska obróciła się w moją stronę.
- Moja siostra chciała się zgłosić do redakcji.
- Jak ma na imię?
- Zuzia.
- Zuzanna Wrona... - pokręciła głową - Nie znam takiej.
- Chodzi jeszcze do podstawówki - naprostowałem. Spojrzała na mnie nieco zaskoczona. Najwidoczniej nikt spoza gimnazjum jeszcze nigdy nie wyraził chęci dołączenia.
- Jeżeli bardzo jej zależy... to dlaczego nie?
Pokiwałem w zamyśleniu głową. Świetnie. Teraz moja kolej.
- Ja... mogę spróbować, ale nie obiecuję, że zabawię tu długo.
- Wspaniale! Powiedz mi jeszcze - co chciałbyś robić?
- Nie wiem... W każdym moja siostra chciała redagować teksty i wykonywać ilustracje. Wspomniała, że jeśli dostanie jakiś lepszy aparat, może również zająć się robieniem zdjęć lub jeśli dostanie własną rubrykę może publikować opowiadania, jednak pod warunkiem, że dostanie jakiś pseudonim artystyczny i nie będzie się podpisywać nazwiskiem.
Polonistka wyglądała na poważnie zaskoczoną.
- Artystyczna dusza, widzę...
- Trochę... Ja mogę robić cokolwiek prócz rysowania i poprawiania tekstów - mruknąłem z niesmakiem - Tym drugim może się również zająć moja siostra.
Już w kościach czułem, że Zuzka przysłoni swoim blaskiem moje istnienie. Ewa również lekko pobladła, ale w żaden sposób tego nie skomentowała.
- Świetnie! W takim razie wam przypada wymyślenie rubryk tematycznych, zbieranie materiałów na artykuły. Przypominam, że po raz pierwszy tworzymy gazetkę szkolną od dziesięciu lat! - wyglądała na niezwykle szczęśliwą. Wyglądało na to, że nasza trójka była jedynymi jej członkami.
- O czym dokładnie mamy pisać...? - zapytałem nieśmiało.
- O tym, co dzieje się u nas w szkole, oczywiście! O jakichś apelach, ważniejszych wydarzeniach, wygranych w konkursach... Możecie również przeprowadzać wywiady.
- Na przykład z kim? - zapytała Ewa.
- Hm... może z nauczycielami? - zaproponowała.
- Kiedy to nudne jest... potrzebujemy sensacji! Pasjonujących osób! - wykrzyknęła i stanęła tuż przede mną - Wyciśniemy z tego wszystko, co się tylko da! Zobaczysz, będą się bić o egzemplarze naszej gazetki!
- Nie chcę być pesymistą... ale szczerze w to wątpię. Możemy się wyłącznie ośmieszyć - powiedziałem cicho.
- Oj, tam! Gadanie! Trzeba być dobrej myśli! - entuzjazmowała się - Ile mamy czasu?
- Sądzę, że pierwsze wydanie będzie krótko po zakończeniu ferii zimowych, kolejne regularnie co miesiąc.
Wypuściłem z płuc całe powietrze. Z tak małym zespołem będzie to dość trudne... Zadzwonił dzwonek na drugą lekcję. Wyszliśmy z klasy.
- Ile masz dzisiaj lekcji? - zapytała Ewa.
- Siedem...
- Ja też. Spotkajmy się wtedy pod szkołą i omówimy szczegóły. Jak możesz, zadzwoń też po swoją siostrę, albo co.
- Nie nosi telefonu do szkoły...
- Też ma siedem lekcji?
- Tak, mieliśmy razem wracać do domu - oznajmiłem.
- Super. To do zobaczenia - powiedziała wesoło i odeszła.
W co ja się wpakowałem?
***
- To ona?
- Nie.
- A ona?
- Też nie.
- Hm... to może ta?
- Zuzka, każda blondynka chodząca do gimnazjum nie jest Eweliną - wywróciłem oczami.
- Skąd wiesz? Może ta akurat ma tak na imię?
- O, idzie - zmieniłem temat, widząc machającą do mnie dziewczynę. Kiedy się tylko zbliżyła stwierdziła:
- Boże, wyglądacie jak bliźniaki.
Ja i Zuzka jednocześnie spojrzeliśmy na siebie. Ona jednak wyglądała na dużo bardziej rozbawioną ode mnie. Zawstydzony schowałem twarz w szaliku. Niektórzy rzucali nam zaciekawione spojrzenia, choćby dlatego, że moja o rok młodsza siostra miała na głowie czapkę z dwoma pomponami mającymi przypominać uszy pandy, której pyszczek znajdował tuż nad jej czołem.
- Ewa to skrót od Ewelina? - zapytała Zuza.
- Tak... - odpowiedziała zaskoczona blondynka.
- Chciałam się tylko upewnić - stwierdziła - To jak? Na kiedy mamy zrobić pierwszą gazetkę i po ile sprzedawać?
- Początek stycznia. Sądzę, że pięćdziesiąt groszy na początek to cena idealna. Zawierucha sama tak mówiła. Później możemy o kilka groszy podnieść cenę.
- Dobra. To jakie rubryki tworzymy? Ja chcę jakąś, w której będę mogła publikować opowiadania.
Wciąż jej jest mało pisania - przeszło mi przez myśl. Szóstoklasistka zaczęła lekko podskakiwać. Chyba było jej zimno.
- Na pewno jakąś z wydarzeniami z życia szkoły, mogą być jakieś kawały i wywiady. Możemy również ogłosić, że osoby chętne mogą nam przynosić rysunki, które mogą się pojawić w galerii dzieł uczniów. Wybierzemy razem te najładniejsze.
- Coś jeszcze? Wciąż mam wrażenie, że to za mało - stwierdziła Zuzka.
- Na początek chyba tyle wystarczy... no chyba, że chcesz wyznaczyć jeszcze jakąś rubrykę na zdrowe odżywianie lub coś tego rodzaju.
- Nasza mama pewnie byłaby szczęśliwa... - Tu moja siostra dała mi kuksańca - ale nie sądzę, abyśmy mogli aż tyle razy wałkować to samo. Ktoś w ogóle by to czytał?
- Jeszcze byś się zdziwiła... w gimnazjum jak najbardziej.
- Serio? Nie mają nic ciekawszego do roboty? - Zmarszczyła nos.
- Może myślą, że przez czytanie o zdrowych rzeczach schudną - zasugerowałem, na co dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
- Prawdę mówiąc to całkiem prawdopodobne - stwierdziła Ewa - To by wyjaśniało ten spam jabłkami czy ciemnym pieczywem na snapchacie.
- Snap... czym? - zapytała moja siostra. Nowa koleżanka popatrzyła na nią w zaskoczeniu.
- No... snapchat - spojrzała na mnie w poszukiwaniu pomocy. Ja tylko wzruszyłem ramionami. Też nie wiedziałem do końca, o co w tym chodzi chodzi.
- Zresztą... już nieważne.
- Skoro tak mówisz... Z wrażenia aż poszukam co to takiego w internecie, jak wrócimy do domu - powiedziała Zuzka - W takim razie macie jakiś jeszcze pomysł na rubryki tematyczne?

<Ewa?>

Średnie op.
76%
4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz