niedziela, 9 kwietnia 2017

Od Michała "Korepetycje" cz. 2 (cd. Nataniel)

Środa, 17 grudnia 2014 r.
Siedziałem akurat przed konsolą, próbując przejść z bratem kolejny poziom w grze "Bolt", kiedy po domu poniósł się odgłos pukania do drzwi. Sądząc, że to tata wrócił do domu, choć zwykł raczej dzwonić, pozwoliłem otworzyć mamie.
- Michał! Ktoś do ciebie! - krzyknęła po chwili. Aż drgnąłem zaniepokojony. Ja kogoś zapraszałem? Zerwałem się z fotela, wręczając bratu pada i poczłapałem na korytarz. Dopiero, kiedy zobaczyłem w progu Nata, przypomniałem sobie o obietnicy złożonej zaledwie dzień wcześniej. Mama odsunęła się kilka kroków, uważnie nas badając wzrokiem. Pewnie zastanawiała się, czy się przyjaźnimy.
- Hej - odezwał się niepewnie.
- Cześć, Nat. Sorry, zapomniałem - powiedziałem skruszony, po czym odwróciłem się do mamy, która chciała wrócić do składania prania.
- Mamo, obiecywałem Natanowi, że mu wyjaśnię kilka tematów z matmy. Może wejść?
Chwilę się namyślała, po czym skinęła głową. Fakt, raczej nie zdarzało się zbyt często, bym kogokolwiek zapraszał.
Pozwoliłem mu wejść do środka i obserwowałem z boku, jak rozwiązuje sznurowadła zimowych butów. Nieco nerwowo otrzepałem dres ubrudzony chrupkami serowymi, którymi częstował mnie Janek. Nat jeszcze nigdy nie widział mnie w ubraniu bardziej "domowym", więc czułem lekki dyskomfort. Kiedy ściągnął kurtkę, na korytarz wpadł mój młodszy brat. Widząc obcego, znacznie wyższego od niego nastolatka, jednak cofnął się za szafkę na buty. Zerkał zza niej, uśmiechając się głupio.
- Cześć, młody - zagadał Nat, podchodząc bliżej Janka.
- Ceśc - odparł. Widząc ich zgodne uśmiechy, zorientowałem się, że mogą się polubić. Właściwie dostrzegałem między nimi całkiem sporo podobieństw.
- Ile masz lat?
Janek pokazał mu cztery palce.
- To już duży chłopak jesteś! - kiedy Nat czochrał jego czuprynę, na buzi mojego brata pojawiło się olbrzymie zadowolenie. Mama cały czas na nas zerkała, sądząc, że tego nie widzimy.
- Może już pójdziemy do mojego pokoju...? - wtrąciłem nieśmiało, na co Nat skinął głową. Wystarczyło kilka kroków, by przekroczyć próg pokoju... Pokoju, którego drzwi jak zwykle były zamknięte. Kiedy tylko je uchyliłem, w moją stronę zwróciła głowę Zuza, która niekoniecznie była zadowolona, że ktoś wchodzi do środka. To były właśnie te uroki posiadania wspólnej sypialni: zawsze znajdzie się ktoś, kto ją sobie przywłaszczy. Kiedy za mną wychylił się Nat, dodatkowo zmarszczyła brwi.
- Cześć - przywitał się mój kolega. Po jego tonie głosu poznałem, że zorientował się, iż nie jest tu zbyt pożądany.
- Cześć - odparła moja siostra. Jej dłonie wciąż spoczywały na klawiaturze laptopa, na ekranie którego wyświetlało się okno Skype. Musieliśmy jej przerwać w rozmowie. Odchrząknąłem.
- To jest Natan, będziemy się uczyć matematyki. Jesteś pewna, że chcesz tego wysłuchiwać? Prychnęła.
- To wy nie możecie się przenieść do drugiego pokoju?
- Tam siedzi Jasiu i gra. Przeszkadzałby w skupieniu się.
- Ja też potrzebuję spokoju... - nie zdążyła na dobre zacząć wymieniać swoje potrzeby, bo wtrąciła się mama:
- No, Zuzia! Pograj z bratem i nie przeszkadzaj chłopakom!
Posłałem jej triumfalne spojrzenie, na co ona odpowiedziała istnie morderczym. Mimo to zamknęła klapę urządzenia, wzięła je pod pachę, a w rękę telefon i wyszła z pokoju.
Odprowadziłem ją wzrokiem i w końcu wkroczyłem do naszego pokoju. Oczywiście znowu był bałagan. Westchnąłem w duchu, wiedząc, że do rozsądku Zuzy chyba nic nie przemówi, a mi nie wolno sprzątać jej rzeczy. Przesunąłem jej krzesło do mojego biurka, na którym wszystko było ułożone na swoim miejscu i rozsiadłem się w swoim fotelu.
- Siadaj - oznajmiłem, wskazując na drugie siedzenie i uśmiechając się blado. Nat zamknął drzwi i zrobił to, co kazałem. Widziałem, że jest skrępowany i walczy z chęcią rozejrzenia się po pokoju.
- Przepraszam za ten błagan... - mruknąłem, otwierając podręcznik do matmy.
- Spoko - odparł, starając się wygodniej rozsiąść - U mnie wygląda gorzej.
- Nie wierzę ci - zaśmiałem się - To z czym masz dokładnie problem?
- Może... - zająknął się, biorąc książkę do ręki i przerzucając strony. Chwilę tak się pochylał, a ja z uśmiechem obserwowałem, jak na jego policzki wstępują rumieńce.
Przypomniawszy sobie o czymś, podniósł głowę i sięgnął do swojego plecaka. Przez chwilę w nim grzebał, aż w końcu nie wyłożył czegoś na mój podręcznik.
- Czekolada dla ciebie. Lubisz mleczną?
Skinąłem głową i odsunąłem tabliczkę na bok.
- Możemy ją zjeść dopiero, jak zaczniesz robić jakieś postępy. Rozumiemy się?
- Nie możemy teraz? Podobno kakao dobrze działa na pamięć.
- Nie. Teraz skup się na tym, co masz mi powiedzieć - Popukałem palcem w stronę, którą miał akurat otwartą. Westchnął i wrócił do przeglądania. Cierpliwie czekałem, ale Nat wyglądał na zagubionego tak bardzo, jakby nie wiedział w ogóle o czym mówią dane rozdziały. W końcu podniósł głowę i znowu zaczął się przyglądać naszemu pokojowi, tym razem już całkowicie nieskrępowany.
- Ładny pokój...
- Dziękujemy, ale teraz...
- To była twoja siostra?
- A czy to nie było oczywiste? - spojrzałem na niego z krzywym uśmiechem.
- Jak ma na imię?
- Zuzia. A co, jesteś zainteresowany? W każdym razie nie radzę. No chyba, że masz bzika na punkcie dzieciaków z podstawówki.
- Niee, no co ty - zaśmiał się lekko - Masz więcej rodzeństwa?
- Nie. Jest nas tylko trójka.
- Tylko? Ja jestem jedynakiem.
- Dobra, Nat. Koniec tego dobrego, bo mnie zagadujesz. Mamy się uczyć.
- Jasne, jasne - przez chwilę patrzył na podręcznik, po czym gwałtownie odwrócił się na krześle. Aż kółka zatrzeszczały.
- Fajny kolor ścian.
- Jak miód z uszu - powiedziałem zmęczonym tonem głosu - Teraz proszę...
- Masz zwierzęta? Jeśli tak, to chcę je zobaczyć.
- Nat... - zrezygnowany potarłem rękoma twarz.
- To jak? Odpowiesz?
- Mamy żółwia.
Zerwał się z krzesła.
- Gdzie?
Niechętnie wstałem i zaprowadziłem go do kuchni. Zuzka siedząca przy stole z laptopem zmierzyła nas wzrokiem, ale nic nie powiedziała. Tuż obok lodówki stało akwarium wypełnione do połowy niekoniecznie krystalicznie czystą wodą. Tuż nad nią wisiała szklana półka oświetlana przez grzejącą lampkę. Nasz żółw akurat smażył się w cieple, wyciągając przed siebie zielono-żółte łapki zwieńczone ostrymi pazurkami. Ślepia z poziomymi źrenicami miał zamknięte. Nat aż się nachylił, opierając łokciami o blat.
- Ale duży! Mogę go pogłaskać?
- Możesz... - mruknąłem.
- To jest samica. Ma na imię Flora - syknęła moja siostra. Spojrzałem na nią morderczym wzrokiem, mającym mówić zachowuj się. Ona jednak zdawała się kompletnie na mnie nie zważać.
- Fajne imię.
- Wybrałam je na podstawie mojej postaci.
- Postaci? - zainteresował się.
- Nieważne - mruknęła, zwracając wzrok z powrotem do laptopa. Podparła głowę na pięści, klikając myszką wyraźnie znudzona. Nat jeszcze chwilę na nią patrzył, po czym ochoczo włożył rękę do akwarium żółwia. Gad natychmiast otworzył ślepia i podkulił łapki, gotów do ucieczki do wody.
- Uważaj, żeby cię nie ugryzł...
- Ugryzła! - poprawiła mnie siostra. Nat z błyszczącymi oczami posmyrał czubkiem palca pancerzyk żółwika, który pod jego dotykiem zerwał się i wskoczył do wody. Chłopak wyglądał na nieco zaskoczonego.
- Nie lubi głaskania?
- Niekoniecznie - odpowiedziałem.
- Czym ją karmicie?
Spojrzałem na siostrę. Jej wzrok mówił, że mogę pokazać karmę. Podszedłem do szafki i wyciągnąłem pudełko wypełnione krótkimi, suchymi pałeczkami. Postawiłem je na blacie. Nat wziął opakowanie i obrócił w dłoni.
- Mogę ją w takim razie nakarmić?
Westchnąłem i się zgodziłem, pomimo tego, że zwierzątko nie było do końca moje. Poinstruowałem go, by wrzucił karmę do wody. Później w zafascynowaniu patrzył, jak żółwik przechwytuje kawałki do pyszczka i połyka.
- Już? Zadowolony? Możemy wracać do nauki?
- Noo... chyba możemy - powiedział niechętnie.
Wróciliśmy do pokoju, jednak kiedy tylko Nat usiadł, zaczął się bawić kostką Rubika, którą miałem położoną na biurku. Jego próby ułożenia wszystkich kolorów jak należy kończyły się jednak na niczym.
- Umiesz to ułożyć?
- Skoro nie chcesz się skupić na matematyce, po co do mnie przyszedłeś? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Powoli zaczynałem tracić cierpliwość.
Zawahał się, przestając układać kostkę, po czym nonszalancko wzruszył ramionami
- Bo chciałem.
Już miałem rzucić jakąś ironiczną uwagą, ale dodał:
- No, i nigdy u ciebie nie byłem. Nudzi mi się samemu w domu.
- Ale była mowa o tym, że to nie spotkanie towarzyskie, tylko coś w rodzaju korepetycji. To jak? Powiesz mi wreszcie, czego nie wiesz?
- No... - zerknął do podręcznika - Chyba działań na ułamkach zwykłych.
Zerknąłem do książki.
- Już od drugiego działu pierwszej klasy? - zapytałem nie dowierzając. Zaczerwienił się i wzruszył ramionami.
- No... Tak jakoś wyszło. Matma to dla mnie czarna magia.
- Masz szczęście, że wiem to, czego ty nie wiesz...
- Zabrzmiałeś trochę jak jakiś gangster z filmu. "Wiem to, czego ty nie wiesz" - powtórzył, starając się modulować swój głos na znacznie niższy. Nie mogłem się nie uśmiechnąć.
- No dobra, rozumiem... Teraz dość żarcików, skupiamy się na ułamkach - zerknąłem do podręcznika, zastanawiając się, jak wszystko wyjaśnić koledze. Wyciągnąłem z szuflady kartkę i długopis. Kątem oka zauważyłem, że Nat zamiast chociażby oglądać ilustracje w podręczniku sponiewieranym głównie przez trudne warunki panujące w moim plecaku (przykładowo raz zdarzyło mi się zalać go nawet herbatą, o stanie pozdzieranych rogów stron już nie wspominając. Makabryczny efekt potęgowało to, że został kupiony używany, więc nie byłem pierwszym jego właścicielem), uważnie się we mnie wgapiał.
- Nat, skup się! Do książki!
Jak posłuszny piesek zwrócił głowę w kierunku, który oczekiwałem. Dobrze, że chociaż udawał zainteresowanie liczbami nadrukowanymi na stronie.
- Pamiętasz jak się dzieli i mnoży ułamki zwykłe?
Patrzył na mnie, nie wiedząc co powiedzieć. Zupełnie, jakbym zapytał go o coś absurdalnie trudnego.
- A dodaje i odejmuje?
Ten sam nic nie rozumiejący wzrok. Westchnąłem. Wyglądało na to, że przed nami było naprawdę dużo pracy.

<Nat?>

Średnie op.
77%
4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz