Wtorek, 16 grudnia 2014 i poniedziałek 16 lutego 2015
Wywiad przeprowadziliśmy dosyć sprawnie. Już po piętnastu minutach
wyszliśmy z pokoju dyrektora, z gotowym materiałem do gazetki.
- Mamy wszystko... - uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc na listę przy
której odhaczałam poszczególne pytania. - Przepiszę to w domu... I tak
ostatnio nie mam co robić - dodałam bardziej do siebie, niż do chłopaka
stojącego obok.
- Jeśli nie sprawi ci to problemu... - stwierdził, dłonią przejeżdżając po swym karku.
- Nie, no coś ty - zaprzeczyłam szybko głową. - Wiesz... Będę się już
zbierać. Muszę jeszcze powtórzyć materiał na majce - wzruszyłam
delikatnie ramionami, wsadzając swego smartphone'a do kieszeni.
- Spoko, do zobaczenia - pożegnał się krótko, po czym odszedł w swoją stronę.
Westchnęłam cicho, szybko wyciągając telefon z kieszeni. Właśnie
dostałam wiadomość... Numer zastrzeżony: "Droga Ewelino. Pamiętaj, że
zawsze możesz liczyć na moje usługi. Następnym razem możesz wylądować w
szpitalu ze wstrząśnięciem mózgu, ale to szczegół
:) Pozdrowienia od twoich kochanych przyjaciółek z klasy II a :*" .
Przyjrzałam się chłopakowi, który stał z telefonem kilkanaście metrów
ode mnie. Otaczały go te same dziewczyny co wcześniej. Wymruczałam pod
nosem kilka przekleństw w ich kierunku, a w ciągu sekundy znalazłam się
przed nimi.
- Moglibyście czasami się zastanowić nad tym, co w ogóle robicie? Mam
was nauczyć odsługiwać telefon? Posiadam teraz jasny dowód na to, że mi
grozicie - uniosłam urządzenie do góry. - I mogę iść z tym do wychowawcy
w każdej chwili - uśmiechnęłam się dumnie.
Jedna z dziewczyn chciała się zamachnąć po mój sprzęt. Dostrzegając ten ruch, od razu schowałam telefon do kieszeni spodni.
- Nie odważysz się - wyższy chłopak zaśmiał się, lecz i tak czułam w nim nutkę niepewności.
- Sprawdźmy więc - uniosłam delikatnie brwi do góry, wciąż na twarzy
mając szeroki uśmiech. - Oj... Chyba nasza pani tu idzie! - wzrok
wszystkich od razu został przeniesiony na drzwi od pokoju
nauczycielskiego.
Chłopak przełknął głośno ślinę. Chyba zrozumiał, że jestem zdolna do
podejścia i przekazania wiadomości nauczycielce. Skrzyżowałam ręce.
- Proszę pani! - zawołałam w stronę nauczycielki, która akurat przechodziła kilka metrów od nas.
- Tak Ewelino? - zapytała, podchodząc do naszej grupki.
- Bo chodzi o to, że... - w tym momencie spojrzałam prosto na chłopaka.
Przyglądał mi się maślanymi oczkami. Zaśmiałam się cicho, wyciągając telefon. Otworzyłam go na nagraniach z dyktafonu.
- Przeprowadziłam już wywiad z dyrektorem... Czy wie Pani, gdzie
znajduje się teraz Pani Zawieruszyńska? - zauważyłam wyraźną ulgę na
twarzach osób stojących obok mnie.
Gdybym nie była "tą dobrą", skończyliby zapewne u dyrektora. Przekazałam kobiecie telefon, a ona odsłuchała kawałek nagrania.
- Dobra robota. Pani Zawieruszyńska powinna być w swojej sali - poinformowała, uśmiechając się przyjaźnie w moją stronę.
- Dziękuję - skinęłam głową w jej stronę.
- Nie ma za co. Do zobaczenia, Ewelino - odeszła od nas, po czym skierowała się zapewne w stronę sekretariatu.
Ponownie "uśmiech zwycięzcy" zawitał na mojej twarzy. Przeskanowałam każdego kto stał przede mną, swym zabójczym spojrzeniem.
- Witam. Od dzisiaj jesteście moimi wrogami numer jeden.
***2 miesiące później...***
Od czasu tego incydentu z telefonem, wiele zmieniło się w moim życiu. Z
grzecznej dziewczynki zamieniłam się w to, przed czym zawsze chciałam
innych bronić - chuliganem. Zaczęłam palić papierosy, co wprawiło wielu
nauczycieli w szał. Po prostu często z mojej torby wystawały różne pety,
czy inne używki... W najbliższym czasie planowałam przefarbować włosy
na jakiś szalony kolor oraz zrobić sobie pierwszy tatuaż (oczywiście,
przy pomocy fałszywego dowodu tożsamości). Mój wygląd zmienił się
całkowicie, ale stopnie wciąż miałam takie same. Zaczęłam na oczy
nakładać sporą ilość czarnego tuszu i cieni. Punkowe ubrania stały się
dla mnie codziennością, podobnie jak słuchanie muzyki tego samego typu.
Wielu nauczycieli zadawało mi w kółko, to samo pytanie - "Ewelinko, co
się stało? Dlaczego nagle przeszłaś taką przemianę?". Odpowiadałam im
jednoznacznie, że to nowe towarzystwo mnie zmieniło. Babcia chyba już ze
mną nie wytrzymywała, ponieważ zaczęła ostatnio brać przydużą dawkę
leków uspakajających... NIE chciałam jej zabijać, ale NIE podobało mi
się bycie osobą, którą już NIE jestem.
***
- Steve, czy masz to o co cię prosiłam? - zadałam pytanie w stronę swego drogiego przyjaciela z paczki.
- Tak, Ewka - wyciągnął z plecaka paczkę papierosów, po czym mi ja podał.
- Tak jak sobie Me Lady życzyła - wyszczerzył się, teatralnie robiąc
ukłon.
- Dzięki - schowałam przedmiot do swojej torby. - Muszę spadać do
szkoły. Kolejne spóźnienie mogłoby delikatnie zmienić moją średnią na
koniec roku - wzięłam ostatni łyk bezalkoholowego piwa, po czym
odrzuciłam je za siebie.
Byliśmy na starym śmietnisku. Jak niektórzy mogą twierdzić "na sto
procent, jest tam dużo odpadów". Otóż odpowiem jednoznacznie, że nie. Na
NASZYM terenie znajdowały się stare meble oraz sprzęty elektryczne.
Rzadko można było spotkać jakieś cuchnące worki, czy coś w tym stylu.
- Do zobaczenia - pożegnałam się, wychodząc z naszej "bazy" w stronę gdzie znajdowała się szkoła.
Dojście do budy nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Na szczęście byłam pod
nią kilka minut przed dzwonkiem. Przysiadłam na jednej z ławek na
terenie męczarni zwanej "szkołą", po czym wyciągnęłam z kieszeni kurtki
telefon. Kilkanaście nowych powiadomień, nowe nieodczytane wiadomości...
Nic nowego! Unosząc wzrok znad ekranu, dostrzegłam dwie znajome
postacie. Nat i Michał właśnie w tej chwili przechodzili przez bramkę
wejściową. Poprawiłam swą czarną czapkę na głowie, po czym wyszłam im na
przywitanie. Dawno z nimi nie gadałam... Pewnie dlatego, że cały czas
"jestem chora i leżę w szpitalu". Na samo wspomnienie o tej wymówce,
chciało mi się śmiać.
- A kogo ja tu widzę? - zaczęłam, będąc kilka metrów od nich. - Nataniel oraz Michał we własnych osobach!
<Michał? Nie wiem dlaczego tak długo... No, ale przynajmniej jest :P >
Średnie op.
1 błąd orto. i 2 błędy inter. = 80%
Mam jeszcze pewne zastrzeżenie - nie wiem, czy "Me Lady" to jakaś ksywka czy może "moja pani" (w tym wypadku byłoby to raczej "my lady"), lecz jeżeli chodziło o "milady", to jak sama widzisz, pisze się to całkowicie inaczej.
Mam jeszcze pewne zastrzeżenie - nie wiem, czy "Me Lady" to jakaś ksywka czy może "moja pani" (w tym wypadku byłoby to raczej "my lady"), lecz jeżeli chodziło o "milady", to jak sama widzisz, pisze się to całkowicie inaczej.
4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz