poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Od Julii "Opierdalający się kujon" cz. 10 (cd. Michał)

8 grudnia 2014 roku
- Na następnej przerwie, przyjdź przed szkołę, spróbuje coś wymyślić. - powiedziałam cicho. - Pamiętaj, na przerwach staraj się być blisko nauczycieli lub innych ludzi. - dodałam.
- Jak? Skoro czekają za każdym razem pod klasą? - zapytał drżącym głosem.
- Zajmę się tym. - powiedziałam pewnie.
Zadzwonił znów dzwonek, teraz była lekcja historii, weszliśmy do klasy wraz z nauczycielem. Nie słuchałam zbytnio, planowałam co zrobić. Chciałam pomóc Michałowi, dobrze wiedziałam, że sam sobie nie poradzi. Po zakończeniu lekcji jako pierwsza wyszłam z klasy, pewnym krokiem podeszłam do chłopaków znęcających się nad Michałem.
- Cześć, mała. Też chcesz się zabawić?  - zapytał jeden.
- Tak patrząc na ciebie, stwierdzam, że jesteś za głupi na cokolwiek. - powiedziałam.
- Co tak ostro?
- Inaczej obawiam się, że nie zrozumiesz. Mam przeliterować? - odparłam, po czym odeszłam kawałek.
- Ty, stary. Dasz dziewczynie cię obrażać? - zaśmiał się jego kolega. Ten podszedł z całą bandą, dałam znak Michałowi, że może wyjść z klasy.
- Czegoś nie zrozumiałeś? - zapytałam.
- Po pierwsze, nie będziesz mnie obrażać. A po drugie... - mruknął.
- Łał. Umiesz liczyć do dwóch! - zaśmiałam się, przerywając mu. - Dla ciebie to i taj wielki wyczyn. - dodałam.
Jego kumple zaczęli się śmiać. Spojrzałam na niego złośliwie.
- Jeszcze mnie popamiętasz, suko. Ty i ten twój przyjaciel. - mruknął. Najwyraźniej nie miał już co powiedzieć.
- Na nic lepszego cię nie stać? Naprawdę (razem!)? Żałosne. - powiedziałam oddalając się. Znalazłam Michała przed szkołą.
- I co? Wymyśliłaś coś? O czym z nimi rozmawiałaś? - zapytał nerwowo.
- Spokojnie. Jak na razie tylko podburzyłam jego ego. Całkowitego planu nie mam, ale zdajmy się na spontaniczność.
- Czyli co? Gramy na zwłokę?
- Na razie tak. Dopóki się czegoś dobrego nie wymyśli. - powiedziałam. - Mamy jeszcze dwie lekcje. Damy radę dojechać do domów bez spotkania z tymi imbecylami.
- Ale jak?
- Spokojnie, wszystko się dokładnie opracuje i będzie dobrze.
- Mamy teraz godzinę wychowawczą, wtedy możemy to obgadać. - zaproponował.
- Dobra. Teraz wystarczy unikać ich do końca przerwy.
- Obawiam się, że nie będzie to takie łatwe.
- Zaufaj mi i chodź. - powiedziałam ciągnąc go za rękaw do szkoły. Doskonale wiedziałam, że Michał się ich boi. Ale ja się ich nie boję, nie jestem pewna co takiego robili Michałowi przedtem, bo nie uczęszczałam tutaj. Więc nie wiem, dlaczego on się ich boi, jednak teraz, pomogę mu się pozbyć tych debili.
Przez te dwie lekcje daliśmy radę unikać oprawców Michała, spokojnie mogliśmy pojechać do domów. Zanim Michał wysiadł z autobusu powiedziałam:
- Unikaj ich, albo wytłumacz to rodzicom. Jeśli jednak tego nie zrobisz, do jutra będę mieć plan. - uśmiechnęłam się do niego jeszcze, po czym wyszedł z pojazdu. Po kilku minutach, w końcu dojechałam do domu. Weszłam do mieszkania, nie odzywając się nawet, udałam się do swojego pokoju. Po chwili do drzwi zapukała moja mama i nie czekając na odpowiedź otworzyła je.
- Coś się stało, prawda? 
- Nie. Dlaczego miałoby się coś stać? - zapytałam.
- Pobladłaś, na pewno wszystko w porządku?
- W jak najlepszym. - uśmiechnęłam się słabo.
- Dobrze. Wyjdź z psem za chwilę. - powiedziała, wychodząc. Zamknęła za sobą drzwi, a ja podeszłam do lustra. Faktycznie, wyglądałam słabiej niż zwykle, zignorowałam to i udałam się z psem na spacer.
- Chociaż ty mi pomóż i powiedz, masz jakiś pomysł? - zapytałam psa, ten odwrócił się do mnie przodem. - Tak myślałam. - odparłam. Pies pomachał lekko ogonem i ruszył dalej. Nie miałam zielonego pojęcia co mogłabym zrobić, w głowie miałam pustkę. Zasmucona wróciłam do domu, wszyscy widzieli, że coś się dzieje, ale nikt nie odważył się zapytać. Może dlatego, że wiedzieli, iż nic nie powiem. Albo boją się, że usłyszą coś strasznego. Pierwsza i druga wersja była odpowiednia.
Przez resztę dnia myślałam nad planem, nic nawet nie jadłam, nie miałam już ochoty. Wyciągnęłam kartkę i ołówek, wszystkie pomysły zapisywałam tam, niestety żaden nie wydał mi się odpowiedni. Siedziałam do późnej godziny przy biurku, nad planem, ale nic nie udało mi się wymyślić. Nie mogłam się poddać, nie mogłam zawieść Michała. Wiem, że wierzył w to, iż uda mi się coś wymyślić. Jednak pokładał za duże w tym nadzieję abym się poddała. Nie wiem kiedy, ale zasnęłam na krześle z położoną głową na blacie biurka.
9 grudnia 2014 roku.
Obudziłam się poprzez psa, szturchał mnie abym wstała. Głowa masakrycznie mnie bolała, ignorując to poszłam się umyć i przebrać. Ubrałam białą koszulkę, na nią długą, czarną bluzę, a do tego granatowe jeansy, włosy tym razem związałam w warkocza. Wyszłam z psem na krótki poranny spacer, a po powrocie spakowałam książki. Nadal wyglądałam słabo i wciąż nie miałam tego cholernego planu.
- A śniadanie? - zapytała mama z wyraźnym zaniepokojeniem.
- Nie jestem głodna. - mruknęłam, dopijając wodę ze szklanki.
- Co się dzieje? Wczoraj też nic nie jadłaś, a dziś wyglądasz gorzej niż poprzedniego dnia. Martwimy się. - oznajmiła.
- Nic. To przemęczenie. - mruknęłam. 
- Wiem, że wczoraj siedziałaś do późna. Nie wiem tylko dlaczego. Widzę, że coś się dzieje. Chciałabym ci pomóc, ale nie wiem jak.
- Uczyłam się, nie potrzebuję pomocy. Wszystko jest okej. - odparłam.
Weszłam do przedpokoju i zaczęłam ubierać buty i kurtkę, usłyszałam cichą rozmowę moich rodziców:
- Zaczęło się to kilka dni temu.
- Porozmawiam z nią dziś, jak wrócę z pracy.
- Coś się dzieje, tylko dlaczego ona nie chce powiedzieć, co?
- Każda nastolatka ma taki etap w życiu, to normalne, ale dobrze. Porozmawiam z nią, abyś się nie martwiła.
Mój tata zakończył tę rozmowę, musiałam uniknąć tej rozmowy. Mój ojciec na pewno mnie przekona abym powiedziała co się dzieje. W końcu jest lekarzem, wie jak dotrzeć do kogoś. Jednak nie chciałam spotkać teraz Michała, nie dopóki nie miałam planu.
- Tato. Zawieziesz mnie do szkoły? - zapytałam lekko niechętnie.
- Wsiadaj. - uśmiechnął się.
Wsiadłam do auta, po chwili przyszedł mój  ojciec.
- Wiesz, że jeśli coś się dzieje, możesz mi powiedzieć. - powiedział gdy odjechaliśmy.
- Wiem. Nie drąż tematu, nic się nie dzieje. Ty i mama dramatyzujecie. - mruknęłam.
Tata tylko westchnął, do szkoły dojechaliśmy w ciszy.
- Dziękuję. - powiedziałam i wyszłam z auta. Ojciec odjechał, a ja niespiesznie weszłam do budynku. Na korytarzu zauważyłam Michała, widziałam także, iż ci idioci zamierzają do niego iść. Szybko do niego podeszłam, gdy tamci to zobaczyli chyba zrezygnowali z planu.
- Co wymyśliłaś? - zapytał
- Na następnej przerwie ci objaśnię. - powiedziałam.
Cały czas słabo się czułam, lecz nadal to ignorowałam. Zadzwonił dzwonek, wszyscy weszli do klasy. Z każdą kolejną minutą czułam się coraz gorzej. Wydawało mi się, że litery w książkach zlewają się, a cała klasa kołysze. Zadzwonił dzwonek, którego nie usłyszałam, dopiero gdy Michał podszedł i szturchnął mnie zorientowałam się, że jest po lekcji.
- Co się stało? - zapytał.
- Hm? Nic. - powiedziałam, podtrzymując głowę rękoma.
Wyszliśmy z klasy i stanęliśmy przy ścianie gdzie nikt by nie słyszał naszej rozmowy.
- To jaki jest plan?
- Plan? Eh... Polega na tym...
Chłopak spojrzał na mnie uważnie.
- Eh... Nie mam planu. - powiedziałam i zwiesiłam głowę na dół. - Przez całą noc myślałam, ale nic mi do głowy nie przyszło. Przepraszam cię. - powiedziałam cicho.
- Nie twoja wina. Dam sobie jakoś radę.
- Przecież sam w to nie wierzysz.
Po tych słowach po korytarzach rozległ się dźwięk dzwonka. Udaliśmy się do klasy, zaczęliśmy lekcję matematyki. Znowu się gorzej czułam, mimo wszystko chciałam to ukryć. Lekcja niemiłosiernie mi się dłużyła, ale w końcu usłyszałam stłumiony dzwonek. Wyszłam z klasy jako ostatnia, oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy, nie miałam nawet siły nigdzie iść.
- Wszystko w porządku? - zapytał mnie Michał, otworzyłam oczy, zauważyłam, że jest trochę przestraszony.
- Tak. - powiedziałam cicho.
- Na pewno?
Pokiwałam twierdząca głową, mimo, że nie była to prawda. Czułam, że nie wytrzymam do końca lekcji tak jak to, że zaraz chyba zemdleje. Nie zważając na to powiedziałam:
- Jak na razie (osobno!) nie przychodzą, to chyba dobrze.
- Dobrze powiedziane. Jak na razie (osobno!).
Zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam jednak komuś powiedzieć o swoim złym samopoczuciu, jednak szybko stwierdziłam, że nie. Każą mi jeszcze pójść do domu, a to będzie katastrofa. Wiem doskonale, że gdybym wyszła ze szkoły wcześniej, ci idioci znów by chcieli zrobić krzywdę Michałowi. A doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że dopóki jestem w szkole, cały czas przesiaduje z ich celem i jeśli podejdą mogę przysporzyć im kłopotów.
- Julia? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Michała.
- Hm?
- Słyszałaś pytanie?
- Co? Nie. Mógłbyś powtórzyć? 
- Zapytałem, i co teraz?
- Nie mam pojęcia. - powiedziałam.
Czułam się coraz słabiej, za wszelką cenę chciałam to jakoś złagodzić i ukryć. Jednak słabość wygrała, poczułam jak odpływam, nie wiem co się stało potem, ale ujrzałam po prostu ciemność...

Michał? Taka dywersja z mojej strony.

Długie op.
17 błędów inter./styl. + 7 błędów orto. = 41%
2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz