czwartek, 18 sierpnia 2016

Od Julii "Opierdalający się kujon" cz. 8 (cd. Michała)

23 listopada 2014 roku
Od mojej wizyty u Michała minęły cztery dni, od tamtej pory znów zaczęłam czytać moją książkę. Byłam już w połowie i mimo tego, że znałam jej treść już na pamięć, wciąż chciało mi się ją czytać (powtórzenie!). Dni w szkole były dość spokojne, nie licząc kiedy Zuza przychodziła i pytała się pięć razy dziennie kiedy przyjdę. Skoro tak mnie namawiała musiałam znów przyjść, postanowiłam zrobić to niedługo.

----
24 listopada 2014 roku
Dzisiaj wyjątkowo wstałam bardzo późno, wszystko robiłam w pośpiechu.
- Dlaczego budzik nie zadzwonił? - zapytałam siebie lekko podirytowana.
Najpierw spakowałam wszystkie potrzebne książki do szkoły, dopiero po tym zaczęłam wybierać ubrania z szafy. Nic dziś nie było u mnie po kolei, gdy weszłam do kuchni, moja mama uśmiechnięta i wypoczęta zapytała:
- Źle się spało? Wyglądasz jakbyś całą noc zarwała.
- Nie. Nic się nie stało. - odparłam, gdy spojrzałam do lustra, stwierdziłam, że to prawda. Wyglądam jakbym nie spała całą noc, więc szybko wróciłam do pokoju przynajmniej trochę poprawić swój wygląd. W końcu byłam gotowa do szkoły, ale spóźniłam się na autobus.
- Tato? - zapytałam - Mógłbyś mnie podwieźć do szkoły?
- Wsiadaj do auta. Dzisiaj trudny dzień? - zaśmiał się lekko.
- Najwyraźniej. - powiedziałam cicho.
Na całe szczęście zdążyłam na lekcję. Na czwartej przerwie podeszła do mnie siostra Michała.
- To co? Kiedy przyjdziesz? - zapytała.
- Dzisiaj się postaram. - odpowiedziałam.
Ta uśmiechnęła się szeroko i nic już więcej nie mówią odeszła. Reszta lekcji minęła szybko i spokojnie.
Po powrocie do domu, przebrałam się i zjadłam obiad przygotowany przez mamę. Nie tyle co zjadłam, tylko poprzewracałam wszystko na talerzu widelcem. Wzięłam książki dla Michała i stojąc już w przedpokoju oznajmiłam:
- Ja idę.
- Nie wracaj zbyt późno. - odparła mama
- Okej. - powiedziałam i wyszłam z domu.
Kilka minut zajęło mi dojście do jego domu, tym razem normalnie zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła mi Zuza, wpuszczając mnie do środka i witając się:
- No w końcu przyszłaś! - uśmiechnęła się.
- Obiecałam, to przyszłam.
Zdjęłam buty oraz płaszcz, po czym poszłam za Zuzą. Gdy weszłyśmy do pokoju, Michał w sweet'aśnej piżamie z misiem szukał chyba ubrań w szafie.
- Cześć. - powiedziałam trochę rozbawiona.
- C-cześć.. - uśmiechnął się wyraźnie zakłopotany tą sytuacją.
Położyłam książki na biurku, a Zuza powiedziała:
- Może poczekamy w salonie?
- Okej. - odparłam i udałyśmy się do salonu i usiadłyśmy na kanapie. - Dzisiaj nie posiedzę zbyt długo. Muszę pomóc mamie w domu. Więc nie zostanę na długo. - dodałam.
- Szkoda. Zostaniesz na jakąś godzinę przynajmniej? - zapytała
- Dobrze.
Po chwili przyszedł Michał, mówiąc:
- Dzięki za książki. - Nadal widziałam, że czuje się zmieszany.
- Nie ma sprawy. Dzisiaj mogę być tylko jakąś godzinę.
Przez tę godzinę, zrobiłam z Michałem lekcję i pogadałam z Zuzą o opowiadaniach i tym podobnym. W końcu musiałam wracać do domu.
- Muszę już iść. - powiedziałam kierując się do drzwi. - Do zobaczenia. - dodałam, gdy już ubrałam buty i płaszcz.
- Pa. - powiedział Michał.
- Przyjdź niedługo. - poprosiła Zuza.
Nic już nie mówiąc poszłam do domu, tym razem mało czasu mi to zajęło.
- Wróciłam. - oznajmiłam, wchodząc do domu.
- Dobrze. - powiedziała mama. - Chodź, pomożesz mi.
Całą resztę dnia pomagałam mamie sprzątać dom, porządkowałyśmy stare rzeczy. Znalazłam wiele ciekawych rzeczy (powtórzenie!), takich jak, album ze zdjęciami, płyty z filmami i muzyką oraz wiele innych. Około godziny dwudziestej pierwszej byłam już padnięta, umyłam się i położyłam spać.

----
4 grudnia 2014 roku
Wstałam o godzinie piątej, byłam wyspana. Dzisiaj są Mikołajki, włożyłam do torby czapkę mikołaja, m.in. znalezioną dwudziestego siódmego listopada w kartonach. Ubrałam wyjątkowo czerwoną bluzę oraz jak zwykle czarne jeansy. Poszłam do kuchni i przygotowałam śniadanie rodzicom, sama zaś zjadłam płatki z mlekiem na ciepło. Tego dna dwór pokrywał już biały puch, mój pies tylko czekał aż wyjdę z nim na ten mróz. O godzinie szóstej mój tata już się obudził i zaczął szykować do pracy.
- Jak ja wyjadę? - złapał się za głowę, widząc wszędzie śnieg na dworze.
- Jakoś dasz radę. - pocieszyłam go ciepłym uśmiechem.
- Coś ostatnio często się uśmiechasz. Mam się martwić? - powiedział zaczepliwie zaczepnie.
- Nie no co ty. Co masz podejrzewać? Hm? - odpowiedziałam na zaczepkę.
Zjadł śniadanie przeze mnie przygotowane, po czym szybko wyszedł do pracy. Na spokojnie poszłam na przystanek autobusowy, po minucie na szczęście już przyjechał. Wsiałam do niego i pojechałam do szkoły. Gdy dojechałam od razu podeszła do mnie Zuza.
- Przyjdziesz dziś na dłużej? Dawno u nas nie byłaś. - powiedziała prosząco
- Stęskniliście się? - zaśmiałam się
- Tak. Nawet bardzo. - uśmiechnęła się
- No dobrze. Przyjdę.
Dziewczyna odeszła, a ja poszłam pod klasę. W sumie była tylko czwórka osób, bo każdy był prawie chory. Zakładam, iż nic wielkiego robić nie będziemy, tak jak się spodziewałam przez większość lekcji oglądaliśmy filmy. W końcu nadszedł czas kiedy to kierowałam się w stronę autobusu. Zatrzymała mnie jednak Zuza.
- Na pewno przyjdziesz? - zapytała aby się upewnić.
- Na pewno. - odparłam.
Weszłam do autobusu i zajęłam miejsce, po kilkunastu minutach byłam na przystanku, z którego doszłam do domu.
- Dzisiaj obiecałam, że pójdę do Michała. Więc nie będzie mnie dość długo jak się spodziewam. - oznajmiłam mamie, gdy byłam już w domu.
- Dobrze. Ale nie przyjdź w środku nocy. - odparła.
- Dobrze, dobrze.
Po piętnastu minutach już byłam w drodze, w domu i tak nic szczególnego bym nie robiła. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi, tym razem otworzył Michał.
- Cześć. Co ty tu robisz? - zapytał dość zdziwiony, wpuszczając mnie do domu.
- Zuza ci nie mówiła? Od rana się mnie pytała czy przyjdę. - wyjaśniłam.
- Nie. Nic mi nie mówiła. - odparł.
Weszliśmy do salonu, usiadłam na fotelu, a Michał na drugim.
- Ona nawet jeszcze nie wróciła ze szkoły. - powiedział dość mocno speszony. Jakby nie patrząc, jego rodzeństwa nie było i rodziców też. Sama zaczęłam czuć się trochę niezręcznie. Nastała dość długa niezręczna cisza, ale chłopak ją przerwał:
- Chcesz coś ciepłego do picia?
- Może herbatę. - odpowiedziałam.
Ten wstał i udał się do kuchni, teraz to dopiero zaczęłam się zastanawiać, dlaczego przyszłam tak wcześnie. Po chwili przyniósł dwa kubki z herbatą.
- Jak noga? Kiedy wracasz do szkoły? - zapytałam

Michał?

Długie op.
14 błędy inter./styl. = 74%
3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz