niedziela, 21 sierpnia 2016

Od Michała "Opierdalający się kujon" cz. 9 (cd. Julia)

Piątek, 5 grudnia 2014 r.
Siedziałem i wpatrywałem się w koślawą figurkę Butterfree. Jakiś czas temu miniaturze tego pokemona odpadło skrzydełko, ale starałem się to ignorować. To był mój pierwszy wyrób z modeliny, jaki kiedykolwiek zrobiłem.
Moją nostalgię przerwał nieprzyjemny dźwięk dzwonka. Wyprostowałem się nieco zaskoczony. Spojrzałem na zegarek, jednak stwierdziłem, że było za wcześnie nawet jak na Zuzę. Nie za szybkim krokiem poszedłem na korytarz i otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazała się Julka. Zaskoczony uniosłem brwi.
- Cześć. Co ty tu robisz?
- Zuza ci nie mówiła? Od rana się mnie pytała czy przyjdę - odpowiedziała, wchodząc do środka.
- Nie. Nic mi nie mówiła - wymamrotałem. Patrzyłem jak ściąga buty i zaprowadziłem ją do salonu (choć z całą pewnością znała już tą jakże krótką drogę na pamięć). Dość dawno się nie widzieliśmy... a może to po prostu mi coraz bardziej się czas dłuży. Usiedliśmy w fotelach.
- Ona nawet jeszcze nie wróciła ze szkoły... - mruknąłem, odnosząc się do tematu siostry. Julia pokiwała tylko w zamyśleniu głową, ale niczego więcej nie powiedziała. Zapanowała cisza. Wyjątkowo niezręczna cisza. Zacząłem się bawić w lekkie wykręcanie spoconych palców i przygryzać lekko wargę, więc zapytałem:
- Chcesz coś ciepłego do picia?
- Może herbatę. - odparła. Podniosłem się z fotela i wciąż lekko kulejąc poszedłem do kuchni. Wybrałem spośród niezłej kolekcji mamy zasuszone liście mięty i włączyłem czajnik. Oparłem się o blat i patrzyłem, jak woda zaczyna bulgotać. Zalałem miętę wrzątkiem i ostrożnie zaniosłem do pokoju gościnnego.
- Jak noga? Kiedy wracasz do szkoły? - zadała pytanie, gdy ustawiłem na ławie herbatę. Wstrzymałem się z odpowiedzią do chwili, aż nie usiadłem.
- W poniedziałek - zrobiłem pauzę - Kilka dni temu miałem zdejmowany gips.
- To dobrze, że wracasz do zdrowia...
Znowu zapanowała cisza. Wbijaliśmy spojrzenie w kubki z herbatą miętową, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu jednak Julka, poprawiając włosy, powiedziała:
- Dziś mieliśmy Mikołajki w szkole.
- I jak? Opowiesz mi jak było? - zaproponowałem, usadawiając się wygodniej. Na mojej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
- Mieliśmy mieć czapki Mikołaja. Oczywiście część osób zapomniała... - mówiąc to, zaczęła grzebać w torbie. W końcu wyciągnęła czerwoną czapkę z białym pomponem. Naciągnęła ją na głowę. Mimowolnie zacząłem się śmiać. Ona się tylko uśmiechnęła i wyciągnęła coś jeszcze. Wyciągnęła do mnie dłoń z przedmiotem przewiązanym bladoczerwoną wstążką. - Dostaliśmy czekolady. To twoja.
- Dzięki - odpowiedziałem, przyjmując podarek.
- Lubisz mleczną?
- Tak... Znając życie skończy się w przeciągu dwóch minut - zacząłem łamać czekoladę na kostki i rozwinąłem z papierka.
- Jak to dwóch?
- Wszyscy członkowie mojej rodziny są uzależnieni od kakaa. Chcesz kawałek? - zapytałem.
- Już zjadłam swoją porcję, ale nie odmówię - zaśmiała się, biorąc jeden. Ja również wziąłem kostkę. Tak jak się spodziewałem, nie była tą z górnej póki, ale lepsze to niż nic.
- Coś poza tym działo się pod moją nieobecność?
- Raczej nie... decydujemy się, czy jedziemy pod koniec roku na wycieczkę w góry czy nad morze. Było trochę sprawdzianów, kartkówek, odpytywania... Zgaduję, że chcesz odpisać notatki.
Pokiwałem głową, a gdy wyciągała książki, zaczęła opowiadać o innych przygodach ze szkoły.
***
Poniedziałek, 8 grudnia 2014 r.
- Patrzcie, ten pojeb wrócił! - usłyszałem krzyk. Zacisnąłem usta w wąską kreskę, ale nie zareagowałem w żaden sposób inaczej. Od razu oblegli mnie "koledzy" z klasy.
- W końcu będzie miał kto nam fundować fajki, no nie, nasz dobry kolego? - zapytał najwyższy z nich, chwytając mnie tą gorylą łapą za kark, symulując przytulenie. Próbowałem się wyrwać, ale to było wszystko na nic.
- Puszczaj mnie! - wykrztusiłem. O dziwo mnie uwolnił. Dopiero po chwili zorientowałem się, dlaczego tak się stało. Od razu poznałem dziewczynę, której jasna skóra kontrastowała z ciemnym ubiorem i włosami. Osłupiały popatrzyłem na Julkę.
- Czemu go tak dręczycie? Zrobił wam coś?
Posłali sobie rozbawione spojrzenia, po czym Grucha postanowił się odezwać:
- A panienka co? Nie twoja sprawa. Ja i Misiu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi - mówiąc to, objął mnie po raz kolejny. Julka nie powiedziała nic więcej. Zauważyłem, że zaczęła się trząść (pewnie z nerwów) i ukryła twarz pod kurtyną długich włosów.
- Pewno zazdrosna. Może myśli, że jesteście razem - odezwał się Krzychu. Miałem ochotę go uderzyć, ale znając życie nawet by nie poczuł. Grucha zaczął się śmiać, ale mnie puścił.
- Wygląda na to, że mamy w klasie romans - odezwała się jedna z dziewczyn, które zawsze trzymała się z bandą dresów. Zachichotała. Wtedy rozległ się dzwonek. Posłali mi jeszcze kpiące spojrzenia i popędzili do łazienki na jeszcze jedną fajkę. Chcieli zrobić wszystko, byleby spóźnić się na drugą lekcję.
- Idziemy? Mamy teraz matmę... - powiedziała półgłosem Julka. Była czerwona jak burak, ale nie powiedziałem nic na ten temat. Nie byłem w stanie wykrztusić ani słowa. Widząc, że lekko się chwieję, chwyciła mnie pod ramię i powoli wprowadziła po schodach.
Przez całą lekcję miałem wrażenie, że wszyscy posyłają mi rozbawione spojrzenia. Starałem się od nich odbiegać wzrokiem, ale niestety od czasu dochodziły do moich uszu szepty z planami, co mogą zrobić z moim udziałem na przerwie. Propozycje nie brzmiały zbyt przyjemnie. Najchętniej zamknąłbym się w tej klasie i nie wychodził. Przejąłem się tym tak bardzo, że miałem problem ze skupieniem i popełniałem błędy w obliczeniach. Nauczycielka od razu to zauważyła, ale stwierdziła, że pewnie mam gorszy dzień lub się nie wyspałem. Po części drugi powód był prawdą. Z jednej strony chciałem wrócić do szkoły, ale nie do tych zjebanych do całej reszty debili, tylko po to, aby się nauczyć czegoś nowego - to właśnie ten dylemat nie dawał mi spać.
Zadzwonił dzwonek. Zwlekałem ze spakowaniem się najdłużej, jak tylko się dało, przez co wyszedłem ostatni z klasy. Jednak pod drzwiami stali chłopacy i od razu pochwycili mnie za ramiona, uniemożliwiając ucieczkę. Z wciąż obolałą kostką tym bardziej byłem niezdolny do próby ucieczki.
- To co? Zgwałcisz go?
- CO?! - wrzasnąłem przerażony.
- Stul pysk...
- PROSZĘ PANI! PANI KOŚ... - nie dokończyłem, bo Grucha zakrył mi tą wielgachną i cuchnącą czymś bliżej nieokreślonym (chyba wolałem nie wiedzieć, czym dokładnie) łapą usta. Zacząłem się miotać, ale to wszystko było na nic. Grucha zrobił kilka dużych kroków i puścił mnie dopiero, gdy jego kumpel zamknął drzwi od łazienki. Upuściłem plecak. Spróbowałem uciec, ale złapał mnie ból kostki tak mocny, że upadłem na brudną podłogę.
- A temu co?
- Chyba coś Sleepy wspominała, że się najebał i skręcił kostkę.
- Aha.
Podeszli bliżej, zwijałem się z bólu, ale spróbowałem się podnieść. Przytrzymując się parapetu, powoli podniosłem się z ziemi i popatrzyłem z niedowierzaniem na Gruchę. Czy on naprawdę jest do tego zdolny? Miałem w duchu nadzieję, że to tylko wyjątkowo nieudany żart. Moje modlitwy jednak nie zostały wysłuchane, a Grucha przerzucił sobie mnie przez ramię i zamknął nas w kabinie.
- Kurwaaa! Zostaw mnie!! Słyszysz?! - wrzasnąłem, próbując się wyrwać. Oczy zaczęły mnie piec. Poczułem straszną bezradność. I co ja teraz zrobię?
- Co wy tam... - usłyszałem głos jakiegoś całkiem obcego chłopaka. Znieruchomiałem, a moje oczy zrobiły się okrągłe jak spodki. Grucha jednak zdjął mnie ze swojego ramienia, przez co krzyknąłem, po czym z hukiem przydusił do ścianki kabiny. Usłyszałem, że osoby, które przed chwilą weszły do łazienki w popłochu wybiegły. Rozległ się dzwonek. Grucha mnie puścił i gdybym się nie przytrzymał toalety, z całą pewnością znowu bym upadł. Cały się trząsłem z nerwów. Otworzył drzwi od kabiny i wyszedł. Jak gdyby nigdy nic. Dopiero po kilku dobrych chwilach wyszedłem, zabrałem plecak i wykuśtykałem z toalety. Zauważyłem, że kuleję jeszcze bardziej. To pewnie przez ten upadek.
Kiedy stanąłem pod drzwiami od biologii, dostrzegłem, że chłopacy na mnie patrzą z wyższością i rozbawieniem. Przełknąłem ślinę i przeniosłem wzrok na Julię. Miała szeroko otwarte oczy. Stała tuż przy nich. Pewnie podsłuchiwała. Podszedłem bliżej, gdyż była ostatnią osobą, która rozumiała mnie w tej szkole. Oczywiście prócz Nataniela, który niestety ostatnio wyjechał.
- To prawda? - zapytała.
- Co jest prawdą? - dopytałem drżącym głosem.
Wtedy otworzyły się przed nami drzwi do klasy. Nasza nauczycielka od biologii nie chciała żadnych rozmów po wejściu do klasy, więc odpowiedź otrzymałem dopiero, kiedy na następnej przerwie zaczepiła mnie ponownie Julka.
- To, co stało się w łazience. To prawda czy zmyślają?
Popatrzyłem na nią przestraszony. Nie miałem pojęcia, o co dokładnie chodzi. Powiedzieć, że nie, czy dopytać, w czym rzecz? Może bez namysłu potwierdzić?
- Michał? - zapytała zmartwiona, gdy nie otrzymała odpowiedzi.
- Ja... znaczy... o czym dokładnie mówili?
- Że... em... stało się coś pomiędzy wami w tej kabinie. Pół szkoły mówi, że on... no wiesz - objaśniła, a na jej policzki wpłynął rumieniec. Za cholerę nic nie mogłem zrozumieć.
- On co?
Zawahała się, następnie wzięła głęboki wdech i na jednym tchu zapytała:
- Zgwałcił cię?
Moje oczy zrobiły się okrągłe jak spodki. Pół szkoły...? Co najgorsze mieliśmy "świadków", którzy źle zinterpretowali to, co zaszło... I teraz jak każdemu tłumaczyć z osobna, jak było naprawdę? Przecież nikt nie uwierzy kujonowi... Zrobili ze mnie pedała. Celowo. Teraz będę miał już do całkowicie zrujnowane życie.
- N-nie...
- Kłamali?
- Nie całkiem... Grucha mnie przycisnął do ściany. Ktoś akurat wtedy wszedł do łazienki i... chyba rozumiesz.
Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, po czym odpowiedziała:
- Uznajmy, że ci wierzę. Jesteś absolutnie pewien, że wolisz dziewczyny?
Zrozpaczony pokiwałem głową.
- W takim razie będziesz musiał to jakoś udowodnić.
Zaniemówiłem. Nie miałem pojęcia, że takie półgłówki są w stanie obmyślić tak zawiły plan. Może planowali to już od początku roku? Naprawdę nie wierzyłem w to, że wpadli na to przez jedną lekcję. Pomasowałem skronie. Od tego wszystkiego zaczęło mi się kręcić w głowie. Jedyne na co miałem teraz ochotę, to ucieczkę od szkoły i tego wszystkiego.
- Jak niby?

<Julia? Masz jakiś pomysł? xP>

Średnie op.
4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz