środa, 20 lipca 2016

Od Ady "Szara codzienność" cz. 1 (c.d. Chętny)

25 listopada 2014 r.
Obudziły mnie ciężkie deszczowe krople uderzające w okno. Znudzona przewróciłam się na drugi bok. Było jeszcze ciemno. Przetarłam nos i jeszcze bardziej wsunęłam się pod kołdrę, lecz niestety wszystko postanowiło mi utrudniać ponowne zaśnięcie. Kot zaczął miauczeć pod drzwiami, kury gdakały głośno, a z kuchni zaczęły dobiegać dźwięki ciężkich ludzkich kroków.
- Ada, wstawaj. - usłyszałam szept mojej mamy spod drzwi.
- Która jest?
- Pora na ciebie, wstawaj.
- Mamo, źle się czuje. - mruknęłam
- Nie przesadzaj, chodź. Tylko nie obudź siostry.
- Dobra. - jęknęłam podnosząc się z poduszki. Ubrałam czystą bieliznę, niebieski gruby sweter i czarne jeansy. Spakowałam książki do plecaka i weszłam do kuchni. Mama podała mi drugie śniadanie i termos z herbatą. Dopakowałam te rzeczy do plecaka. Mama bez słowa wróciła z powrotem do sypialni. Westchnęłam. Ubrałam długi wełniany płaszcz, kozaki i rękawiczki. Zarzuciłam plecak na plecy i skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam z plecaka telefon. Standardowo przeglądnęłam wszystkie media społecznościowe i napisałam sms'a do Oli. Akurat przyjechał autobus. Ospale weszłam do niego i zajęłam miejsce z tyłu. Ola odpisała mi, że nie będzie jej dzisiaj w szkole, bo źle się poczuła. Westchnęłam i napisałam że po szkole ją odwiedzę. Z kieszeni płaszcza wyjęłam słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Włączyłam swoją ulubioną playlistę na Spotify. Rozsadowiłam się na plastikowym siedzeniu i oddałam się muzyce. Trochę przysnęłam.
Obudził mnie gwar ludzi pośpiesznie opuszczających autobus. Przetarłam oczy i dołączyłam do tłumu, w locie chwytając plecak.
***
Jakoś przetrwałam lekcje z moją denną klasą. Nie działo się nic nazbyt ciekawego, oprócz niezapowiedzianej kartkówki z polskiego z której dostałam dwóję. Przywykłam.
Postanowiłam przejść się na nogach do domu Oli. Przestało padać i było całkiem ciepło, więc nie martwiłam się że przez ten spacer poczuje się gorzej. Po półgodzinie wolnego marszu dotarłam do domu przyjaciółki. Nacisnęłam elektryczny dzwonek do drzwi. Otworzyła mi Ola. Owinięta była zielonym kocem, a no nogach miała kapcie-króliczki.
- Cześć Ada! - powiedziała na powitanie - Wchodź.
Przekroczyłam próg
- Jak się czujesz? - spytałam
- Nawet w porządku, no ale zawsze mogło być lepiej.
- Taa.
- Może chcesz coś do picia?
- Jeśli już pytasz to napiłabym się herbaty. Ale sama sobie zrobię, tylko powiedz mi gdzie jest czajnik. Ty pójdź się położyć.
- Okej, czajnik jest koło zlewu, a herbata powinna być w szafce koło lodówki.
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam do kuchni. Było to całkiem duże, nowoczesne pomieszczenie. Podeszłam do zlewu. Faktycznie koło niego był czajnik. Elektryczny czajnik.
Wcześniej widziałam taki tylko raz, w sklepie w którym kupiliśmy lampę do mojego pokoju.
Był podłączony do prądu, więc pewnie to za jego pomocą działał. Na czymś w rodzaju podstawki znajdował się przycisk. Nacisnęłam go, a w czajniku zaświeciła się jakaś dioda. Woda która w nim się znajdowała zaczęła bulgotać, a na małym wyświetlaczu na podstawce pojawiła się jej temperatura. Po udanej walce z czajnikiem postanowiłam pójść po herbatę. Otworzyłam niewielką szafkę znajdującą się - tak jak mówiła Ola - koło lodówki. W środku znajdowało się pięć kolorowych pudełek opatrzonych drukowanymi napisami z rodzajami herbaty. Otworzyłam pierwsze lepsze żółte pudełko. W równym rządku były w nim poukładane torebki z herbatą. Takie na szczęście wcześniej widziałam. Wyciągnęłam jedną i włożyłam ją do znalezionego w kolejnej szafce kubka. Zalałam herbatę wodą i wróciłam do Oli. Siedziała na kanapie pod kocem. Na kolanach miała laptopa.
- Nawet nie wiesz jakim wyzwaniem było dla mnie zrobienie herbaty w elektrycznym czajniku.
Zaśmiała się. Zastopowała film, który oglądała i przesunęła się robiąc mi miejsce.
- Co oglądałaś? - spytałam z ciekawości.
- Anime. Tokyo Ghoul.
- Czytałam tę mangę. - uśmiechnęłam się.
- Co tam w szkole?
- Eh, dostałam dwóje z polaka. Oprócz tego był spoko.
- Jezu, jakbym ja dostała dwóje z polskiego to rodzice by mnie chyba zabili.
- A tak w sumie, to gdzie jest Drops?
- Moi rodzice zabrali go kontrolnie do weterynarza, żeby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Jeszcze raz ci dziękuje że go wyciągnęłaś.
- Nie ma problemu. Ja już będę się zbierać, pewnie mama już na mnie czeka.
- Okej, napisz do mnie później na Skype.
- Spoko. Pa. - powiedziałam dopijając herbatę i wyszłam na zewnątrz kierując się w stronę domu.
- Ej! - usłyszałam za moimi plecami. - Ty jesteś Ada, ze szkoły w Jaskółkowie?

(Chętny?)

Średnie op.
8 błędów inter./styl. = 60%
3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz